Wstęp

Słowo wstępne

Jerzy Polański

Small aaaaaa 01 2008 opt

Jerzy Polański

Szanowni Państwo,

Drogie Koleżanki i Koledzy!

Sytuacja w większości szpitali w naszym kraju jest napięta. Problemy szpitali w Radomiu pokazały, jakie jest stanowisko władz w tej sprawie. Wiadomo było od paru lat, że służba zdrowia jest niedofinansowana, że nasze prawo nie jest spójne z prawem unijnym, że dyrektywa o czasie pracy musi być wprowadzona od 2008 r. Idąc do wyborów, mówiono o gotowych pomysłach, a nawet projektach ustaw, potem o tym, jak wielkie spustoszenie zastano po poprzednich rządach, a teraz tak naprawdę jedynym pomysłem okazuje się uszczelnianie systemu i powolne zwiększanie stawki ubezpieczenia zdrowotnego w przyszłości. Pytaniem zasadniczym jest, czy szpitale wieloprofilowe dotrwają do obiecanych czasów?

System czasu pracy lekarzy (zwany dla zagmatwania zrównoważonym czasem pracy), wynikający z dyrektywy europejskiej (150 godzin dopuszczalnych nadgodzin) musi doprowadzić do zamykania kolejnych oddziałów, znacznie pogarsza też efektywność pracy. Zmniejsza dostępność specjalistów, powoduje brak stałego lekarza prowadzącego, zmniejsza możliwości realizacji kontraktów z NFZ. Powoli wracamy do dawno zarzuconych koncepcji wybranych ośrodków dyżurujących dla miasta. W ten sposób także odchodzimy od unijnej koncepcji szpitali dla lokalnych społeczności. Chorzy przestaną być związani uczuciowo ze swoim najbliższym szpitalem, zniknie zainteresowanie władz lokalnych pomocą w inwestycjach, bo to nie dla ich mieszkańców. A kolejna dyrektywa europejska o standardach szpitali już za progiem, ale władze i tym razem się nie spieszą.

Moim zdaniem największym zagrożeniem jest jednak niemożność szkolenia nowych specjalistów. Na emigrację zarobkową nakłada się znaczne ograniczenie czasu na naukę pod nadzorem i własną młodych lekarzy. Dzisiaj trudno zaprogramować grafik pracy oddziału tak, aby zapewnić szkolącym się obowiązkowe staże w innych specjalnościach i oddziałach oraz udział w kursach. To niewątpliwie odbije się na czasie specjalizacji, zwłaszcza w dyscyplinach zabiegowych. A do tego stałe pomniejszanie prestiżu zawodu i niski status społeczny lekarzy odczuwalnie zmniejszają nabór na studia medyczne. Odwrócenie tego trendu będzie najtrudniejsze. Ale to pewnie problem innych rządów w niedalekiej przyszłości. Zasadnicze staje się pytanie, czemu tej farsie rządzenia służbą zdrowia asystują korporacje i związki zawodowe?

W tym zeszycie zwracam szczególną uwagę na sympozjum dotyczące medycyny zorientowanej na pacjenta. Sam zawsze uważałem, że od zawsze dla lekarza najważniejszy jest pacjent. Dziś oczekiwania chorych i ich rodzin znacznie wzrosły wraz ze wzrostem świadomości społecznej.

Życząc czytelnikom przyjemnej lektury zeszytu „Medycyny po Dyplomie”, zapraszam do stałych kontaktów z naszym i Państwa pismem.

Medium podpis 01 2008 opt
Do góry