ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Słowo wstępne
Słowo wstępne
prof. dr hab. n. med. Dariusz Moczulski
Szanowni Państwo!
Przyjmując pacjentów w poradni, ze zdziwieniem obserwuję, ile leków stosują niektórzy z nich. Rekord wynosi ponad 30 różnych leków przyjmowanych codziennie, lecz liczby powyżej 20 nie są rzadkością. Zastanawiam się wtedy, czy gdybym to ja zażył tyle leków, to jeszcze bym żył. Tutaj przytoczę słynną wypowiedź Paracelsusa: „Omnia sunt venena, nihil est sine veneno. Sola dosis facit venenum” (Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja jest trucizną).
W medycynie, szczególnie tej niezabiegowej, stworzono leki na każdą chorobę. Niektóre z nich mają dobrze udowodnione działanie, a inne mniej. Medycyna staje się więc coraz bardziej „tabletkowa”. Przestaliśmy układać schorzenia pacjenta w hierarchię ważności i traktujemy każdą ze zgłaszanych dolegliwości tak samo. Nie korzystamy z tej hierarchii przy decyzji, żeby zlecać przede wszystkim leki na ważne choroby, a zrezygnować z leków na inne, które mogą szkodzić tym istotnym. Przepisywanie szybko kolejnego leku na kolejne schorzenie zgłaszane przez pacjenta stało się pokusą, aby poświęcić mu jak najmniej czasu, a jednocześnie być jak najbardziej efektownym. Powszechnym zjawiskiem zgłaszanym mi przez pacjentów jest fakt, że lekarze zlecający im kolejne leki nie pytają, jakie leki przepisali im inni specjaliści. Jeżeli lekarz nie wie, jakie leki pacjent przyjmuje, to nie jest w stanie nawet oszacować ich interakcji. Tu należy przypomnieć, że ryzyko interakcji zmniejszamy najbardziej, stosując tylko leki niezbędne.
Zdarza mi się wyłapywać dublowanie tego samego leku pod dwiema różnymi nazwami handlowymi, co w niezamierzony sposób zwiększa jego dawkę i może czynić go bardziej toksycznym. Obserwuję przypadki terapii kolejnym lekiem wyniku badania laboratoryjnego, a nie problemu zdrowotnego. Mam wrażenie, że ignoruje się ryzyko działań niepożądanych, tak jak gdyby każdy lek był stuprocentowo skuteczny i bezpieczny, a przecież nie ma czegoś takiego w medycynie. Sztuką w medycynie przestaje już być przepisanie jak największej liczby leków, a staje się nią dobranie ich jak najmniej w taki sposób, aby osiągnąć jak najkorzystniejszą proporcję korzyści do ryzyka. Żeby to osiągnąć, trzeba mieć jednak wątpliwości, bo jak powiedział Kartezjusz: „Dubium sapientiae initium” (Wątpienie jest źródłem mądrości).
W obecnym numerze „Medycyny po Dyplomie” polecam artykuł „Kwas acetylosalicylowy a prewencja pierwotna zdarzeń sercowo-naczyniowych”. W związku z tym, że poglądy na stosowanie kwasu acetylosalicylowego zmieniały się w ostatnich dekadach, warto zaktualizować swoją wiedzę na ten temat.