Słowo wstępne
Słowo wstępne
prof. dr hab. n. med. Dariusz Moczulski
Szanowni Państwo!
Zastanawiam się, czy w Polsce jest grupa osób, a może choćby jedna osoba, która ma koncepcję, jak ma wyglądać społeczny system opieki zdrowotnej przez kolejne dekady, niezależnie od zmieniających się wyników wyborów politycznych. Czy jest ktoś, kto ma pomysł, jak stworzyć i utrzymać integralność całego systemu, tak aby wyłapywać słabe elementy i je wzmacniać? W piłce nożnej taką rolę odgrywa trener, który realizuje swoją koncepcję poprzez rozstawianie piłkarzy na boisku, tak aby była linia obrony, pomocy oraz ataku, no i by ktoś stanął na bramce. Obecny system przypomina mi raczej strategię gry w piłkę nożną na podwórku, którą pamiętam z dzieciństwa. Wszyscy chcieliśmy grać w ataku i strzelać gole, a nikt nie chciał być w obronie. Na bramce stawiało się najmłodszego, pozwalając mu łaskawie dołączyć do gry ze starszymi. Tego najmłodszego na bramce obwiniało się o każdego puszczonego gola, nawet gdy zostawał on sam bez obrony przeciwko kilku graczom drużyny przeciwnej. Wszyscy chcieliśmy tylko strzelać bramki i zapominaliśmy, że wynik meczu zależy od proporcji goli strzelonych do puszczonych. Tak jak w tej podwórkowej strategii w istniejącym systemie społecznej opieki zdrowotnej ci stojący na bramce są najczęściej oskarżani przez pacjentów i ich rodziny. Obserwuję, że zazwyczaj zdarza się to lekarzom, którzy nie rozpoznali podczas wizyty domowej w środku nocy rzadkiego powikłania wynikającego z bardzo specjalizacyjnego leczenia i manifestującego się mało specyficznymi objawami. Oskarżani są lekarze, którzy nie skierowali lub nie przyjęli chorego do leczenia szpitalnego, pozostawiając go w opiece ambulatoryjnej, która okazała się niewydolna z powodu długich kolejek. Przy braku integralnego systemu stanie na bramce oprócz tego, że jest trudne i nieprzyjemne, staje się bardzo niebezpieczne ze względu na odpowiedzialność prawną. Nawet mimo pokusy zarobienia większej ilości pieniędzy coraz mniej lekarzy chce stanąć na bramce. Wielu ucieka z tej pozycji przy każdej nadarzającej się okazji. A jak już zdarzy im się puścić gola i padną oskarżenia ze strony pacjenta lub jego rodziny, to niestety opinię sądowo-lekarską napiszą ci, którzy nigdy albo już od dawna na bramce nie stali.
W obecnym numerze „Medycyny po Dyplomie” polecam artykuł „Hipofosfatemia – niedoceniane potencjalnie zagrażające życiu zaburzenie elektrolitowe”. Choć problem hipofosfatemii wydaje się bardzo specjalistyczny, to wśród chorych przyjmowanych na oddziały chorób wewnętrznych nie jest on tak rzadki, jak by się mogło wydawać. Zapoznanie się z tym artykułem ułatwi nam rozpoznanie i leczenie hipofosfatemii, dzięki czemu może uda nam się zmniejszyć ryzyko zgonu naszych pacjentów.