ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Od redakcji
Wstęp
prof. dr hab. n. med. Maria Barcikowska
Drogie Koleżanki i Drodzy Koledzy,
Wygląda na to, że doszliśmy do momentu, w którym nie można już problemów służby zdrowia ignorować. Zaczęło się od onkologii (słusznie, chociaż w tej dziedzinie, jak na ironię, już mamy narodowy plan!), ale może jednak efektem domina ten proces dojdzie kiedyś także do nas – neurologów. Proces poliklinizacji w naszej dziedzinie jest tendencją naprawdę słuszną, gdyby jeszcze udało się wprowadzić procedury dzienne, jednodniowe i rozumnie je finansować, udałoby się osiągnąć kompromis między potrzebami chorego, ekonomią i bezpieczeństwem pracy lekarza neurologa. Ostre ograniczenie planowych hospitalizacji nie przyniosłoby tak dramatycznego niezadowolenia pacjentów, gdyby towarzyszyło mu przeorganizowanie usług ambulatoryjnych. Możliwości diagnostyki jednodniowej jest wiele w neurologii, natychmiast mogę wymienić kilka procedur leczniczych, które mogłyby się odbywać w trybie dziennym, w marzeniach widzę także włączenie w ten proces dziennej rehabilitacji. Jeśli do tego dodać rozsądne, a nawet bardzo oszczędne, ale prawdziwe i uczciwe finansowanie wszystko stanęłoby na nogi. Szkoda, że płatnik, kimkolwiek jest (NFZ, Ministerstwo Zdrowia, nasze składki?), nie chce zapytać o to neurologów, trwa bowiem niestety nieustająco w przekonaniu, że wie lepiej. W ten sposób wydał już, wydaje i wyda bez sensu mnóstwo pieniędzy, w dużej części absolutnie nieefektywnie.
Przywykłam już, że jedną trzecią czasu przeznaczonego przez płatnika na wizytę specjalistyczną pacjent zużywa na bardzo emocjonalne opowiadanie, ile czekał, gdzie i ile razy w tym czasie został źle potraktowany i co o tym myśli, opierając się na szerokim tle historycznym. Taki pacjent zawsze jest rozgoryczony i oburzony, a niekiedy wręcz zadziwiony, kiedy usiłuję mu przerwać i zapytać, co go do mnie właściwie sprowadza. Przeważnie czuje się dotknięty, że mu przerywam. Teraz, kiedy zastanawiam się nad tym przychodzi mi do głowy podejrzenie, czy to może nie jest celowe? W ferworze pretensji ogólnych nawet ból „po lampasie” jakby mniej doskwiera. Tym bardziej, że pojawił się sześć miesięcy przed wizytą, a przeszedł przed pięcioma.
Pozdrawiam serdecznie