ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Oko w oko z temidą
Przypadek Bożeny G., czyli gdy pacjent żąda odszkodowania (część 1)
mec. Krzysztof Izdebski
Kiedy i na jakich zasadach warto zawrzeć ugodę z pacjentem, który oskarża lekarza o popełnienie błędu medycznego?
Bożena G., lekarz okulista z niewielkiej mazurskiej miejscowości, zdziwiła się, gdy odebrała bieżącą korespondencję. Z lektury jednego z listów dowiedziała się bowiem, że pacjent, którego leczyła przez wiele lat, domaga się od niej zapłaty odszkodowania i zadośćuczynienia w łącznej kwocie 10 000 zł. Powodem tej finansowej odpowiedzialności miało być niezdiagnozowanie przez panią Bożenę zaćmy w prawym oku pacjenta, przez co choroba się rozwinęła, powodując opóźnienie we wdrożeniu właściwego leczenia. Swoje koszty i doznane cierpienie psychiczne pacjent wycenił na 10 000 zł. Jednocześnie ostrzegł lekarkę, że w przypadku niespełnienia jego żądania – skieruje od razu sprawę na drogę postępowania sądowego lub wystąpi do prokuratury z pismem o podejrzeniu popełnienia przez okulistkę przestępstwa nieumyślnego narażenia na niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Treść korespondencji z pacjentem poruszyła panią Bożenę – przeraziła ją wizja procesu sądowego, w wyniku którego może zostać zasądzone odszkodowanie w kwocie żądanej przez pacjenta lub – co gorsza – wielokrotnie przewyższającej wartość 10 000 zł, a także groźba spotkania z prokuratorem. Cała sytuacja spowodowała, że lekarka zaczęła przywoływać w pamięci ostatnią wizytę pacjenta. Trzymając w ręku dokumentację medyczną, zastanawiała się, czy rzeczywiście coś przeoczyła i popełniła błąd skutkujący niewłaściwą diagnostyką oraz czy w konsekwencji pretensje i roszczenia pacjenta są uzasadnione.
Analizując całą sprawę, pani doktor doszła do przekonania, że wszystkie czynności wykonała zgodnie z zasadami wiedzy i sztuki medycznej. Konkluzja była zatem oczywista: nie popełniła żadnego błędu. Pomimo tej świadomości zastanawiała się, czy nie dojść do porozumienia z pacjentem i wypłacić mu jakąś kwotę – być może, widząc dobrą wolę lekarki, pacjent zredukuje swoje żądania finansowe? Takie zachowanie miało – w rozumieniu pani doktor – jedną, bardzo istotną zaletę: zakończyłoby całą sprawę. Krótko mówiąc: dla świętego spokoju była skłonna zapłacić pacjentowi. Przez głowę przemknęła jej kusząca myśl, że przecież ten wypłacony tysiąc złotych na pewno zwróci jej ubezpieczyciel. „W końcu po coś płacę te składki” – pomyślała Bożena G.
Zostawmy w tym miejscu panią doktor z jej rozterkami i spróbujmy zastanowić się nad problemem roszczeń pacjentów w sposób bardziej kompleksowy.