Na ważny temat

Zabójstwo czy samobójstwo rozszerzone

O motywach popełnionego czynu i trudnych definicjach z dr. n. med. Jerzym Pobochą, prezesem elektem Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej, rozmawia Magda Szrejner.

PpD: Co się działo w głowie pilota Germanwings, który w marcu popełnił samobójstwo, zabierając ze sobą 150 osób, pasażerów feralnego lotu?


Dr Jerzy Pobocha: Na razie możemy analizować jego motywy, opierając się na tym, co dostarczają nam media. Jego sprawa będzie dopiero przedmiotem szczegółowego badania przez biegłych sądowych. To, co jednak czyni tę sytuację wyjątkową, to fakt, że w ostatnich minutach i sekundach życia mamy zarejestrowany jego oddech, dane z rejestratorów lotu, wiemy, co robił, jak się zachowywał. To rzecz niezwykła, na ogół bowiem osoby, które coś takiego robią, nie mają wokół siebie żadnych urządzeń rejestrujących.

Mamy nagranie wolnego, nieprzyspieszonego oddechu – co daje nam informację, że nie było tam żadnego napięcia emocjonalnego, a czyn był wcześniej zaplanowany. Co więcej, okazuje się, że pilot miał wcześniej wyćwiczone schodzenie z dużej wysokości na tej trasie, tak jakby się przygotowywał do rozbicia się o szczyty Alp. Potwierdziło się także moje przypuszczenie, że podał pierwszemu pilotowi środek moczopędny. Bowiem rzadko się zdarza, żeby pilot musiał iść do toalety zaraz potem, jak opuści lotnisko – a tak się stało w tym przypadku.


PpD: Było to zatem działanie zaplanowane, podobne bardziej do ataku terrorystycznego niż do klasycznego samobójstwa rozszerzonego?


J.P.: Ja bym to nazwał syndromem Herostratesa – od imienia tego słynnego szewca, który dla zdobycia sławy spalił jeden z cudów świata. Możemy bowiem z dużym prawdopodobieństwem zakładać, że również takie były motywy działania tego pilota. Wiemy, że było u niego dużo chęci zdobycia sławy – mówił swojej sympatii, iż usłyszy o nim świat. Druga rzecz to objawy depresyjne, wynikające z frustracji, poczucia bezradności i perspektywy, że nie będzie mógł w przyszłości latać, bo miał świadomość, że jego zaburzenia psychiczne mogą go zdyskwalifikować. Tok myślenia mógł zatem być taki: nie mogę realizować swojej pasji, jaką jest latanie, to przynajmniej niech zapiszę się w historii jako sławny pilot.

Ta silna bezwzględna motywacja, nielicząca się z nikim i niczym spowodowała, że razem z nim zginęło 150 osób. Ale trzeba pamiętać, że losy tych ludzi były mu zupełnie obojętne, ich pech polegał na tym, że byli w tym samolocie. Gdyby ten pilot leciał pustym samolotem, też by to zrobił – najważniejszy był cel. Ta motywacja różni zatem ów przypadek od aktu terroru, bo zadaniem terrorysty jest zniszczyć jak najwięcej ludzkich istnień. Nie jest to także typowe samobójstwo rozszerzone, w którym motywy są zwykle depresyjne, a samobójca najpierw zabija swoje dzieci czy inne bliskie osoby, potem siebie, bo nie widzi dla nich perspektyw i chce uchronić je przed złym losem, głodem, chłodem, zdaniem na łaskę obcych ludzi.

Do góry