BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Felieton
Co gryzie profesora Wciórkę?
Prof. dr hab. med. Jacek Wciórka
Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego (NPOZP) ma stać się kluczowym narzędziem systemowej zmiany sposobu funkcjonowania w Polsce ochrony zdrowia psychicznego, a w jej obrębie opieki zdrowotnej, oparcia i uczestnictwa społecznego osób wychodzących z kryzysów psychicznych. Zmiany systemowej, bo oddziałującej we wszystkich zakresach aktywności państwa, a tym samym określającej szanse każdego z nas na uniknięcie takich kryzysów zdrowia (dzięki edukacji, promocji zdrowia i zapobieganiu zaburzeniom), a także na przezwyciężanie (dzięki eliminacji nierówności i wykluczania społecznego oraz udostępnieniu adekwatnej, efektywnej i godziwej pomocy) takiego kryzysu przez tych, którzy go doświadczą. Dla wielu profesjonalistów czynnych w ochronie zdrowia psychicznego NPOZP jest także szansą pracy bardziej satysfakcjonującej, bo uwalniającej od bezradności i beznadziejności, zagrażających emocjonalnym i moralnym wypaleniem.
Mimo wielu barier i licznych nadal źródeł niepewności wydaje się, że realne zapoczątkowanie procesu wdrażania NPOZP jest teraz bliżej niż kiedykolwiek dotąd. Deklarowana i powoli zmieniana w decyzje wola polityczna władzy centralnej, coraz częściej ujawniające się w różnych miejscach zaangażowanie władz lokalnych, rosnąca siła głosu osób korzystających z pomocy i ich rodzin, a także może jednak częściej okazywane zrozumienie i dostrzegalne zainteresowanie niechorującej publiczności sugerują, że ten czas rzeczywiście się zbliża.
Dlaczego więc tak trudno odetchnąć z ulgą? Z wielu powodów. Niestety niektóre z nich tkwią w nas, psychiatrach, co wymaga poważnej autorefleksji nad stosunkiem, ba, nad naszą gotowością do czynnego udziału w procesie reformowania systemu ochrony zdrowia psychicznego, naszego podstawowego warsztatu pracy i potencjalnego katalizatora rozwoju zawodowego. Zadania sobie kilku prostych, ale zobowiązujących pytań. Co wiemy o programie? Co chcemy o nim wiedzieć? Czy, jeśli mamy wątpliwości, potrafimy je opisać, wyrazić, podjąć dyskusję? Czy widzimy w nim szansę, czy zagrożenie, czy jest nam po prostu obojętny? Mówiąc najprościej – czy będziemy dlań motorem, czy raczej balastem albo źródłem destrukcji?
Skąd te, wydawałoby się, zbędne pytania? Otóż pojawiają się obserwacje, które zdumiewając i zaskakując, powinny jednak pobudzać do przeciwdziałania.
Pierwszą z nich mogłem poczynić, przewodnicząc jednej z komisji egzaminu specjalizacyjnego – odpowiedzi zdających na nawet całkiem proste pytania dotyczące systemu ochrony zdrowia, opieki środowiskowej, NPOZP były nader ubogie i nieporadne. Tak jakby adeptom szkolenia specjalizacyjnego łatwiej było poruszać się w wirtualnej przestrzeni synaptycznej niż realnej przestrzeni życiowej, gdzie przecież spotykają chorych. Zastanawiam się, czy to tylko niedoinformowanie, czy jednak ignorancja, a może lekceważenie fachowego instrumentarium.
Druga wiązała się z ujawnianą czasem w rozmowach postawą typu „moja chata z kraja”, gorzką, ironiczną, ale czasem cyniczną demonstracją egocentrycznego odrzucenia myśli, że interes własny co najmniej ustępuje przed publicznym, a na pewno nie powinien go zastępować.
Trzecią – ujawnianą choćby podczas wielu oficjalnych spotkań, jest pewne lenistwo poznawcze, swoisty konformizm, by nie powiedzieć ciasnota horyzontów, wyrażająca się niezdolnością do wyjścia poza szablon, uwiądem kontrowersyjnej dyskusji, potulnością myślenia i ustępliwością wobec różnorodnych „autorytetów”.
Czwartą – widoczną tu i tam, bywa jakby w kontraście do poprzedniej zachłanny indywidualizm, gotowość do zaciekłej obrony swego prestiżu, władzy czy dochodów lub nawet agresywnych wojen o takie dobra, przy jednoczesnym braku ożywczego buntu wobec otaczającego zła, nierówności czy nieprawości.
Piątą, szóstą, siódmą…
Bez psychiatrów NPOZP jako program reformy i uczłowieczenia systemu ochrony zdrowia psychicznego i przywrócenia blasku psychiatrii może przestać być programem psychiatrycznym. A szlachetną misję i trudne wyzwania psychiatrii przejmą inni…