ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Felieton
Co gryzie profesora Wciórkę?
Prof. dr hab. med. Jacek Wciórka
Interesujące refleksje Antosik-Wójcińskiej i Święcickiego zawarte w publikowanym w tym numerze „Psychiatrii po Dyplomie” artykule „Wypis ze szpitala psychiatrycznego – trudna decyzja kliniczna” przypomniały mi słowa Judi Chamberlin, amerykańskiej aktywistki na rzecz budowania alternatywy dla szpitali psychiatrycznych, wyrażone w książce pod znamiennym tytułem „On our own”. W swobodnym tłumaczeniu głoszą one, że bycie dobrym pacjentem może ułatwić pobyt w szpitalu psychiatrycznym, ale bycie złym pacjentem może ułatwić odnalezienie się w życiu.
Do tej myśli autorzy artykułu nawiązują, zapewne całkiem niezamierzenie i nieświadomie, żartobliwie odnosząc dylematy towarzyszące wypisywaniu pacjentów ze szpitali psychiatrycznych do przygód z tytułowym „Paragrafem 22” z powieści Josepha Hellera. Jednak dostrzeżona przez nich analogia warta jest kontynuacji, bo zarówno wojna u Hellera, jak i nasza szpitalna codzienność są scenariuszami, które mają swoich – mniej lub bardziej ukrytych – scenarzystów.
Niemożność zmiany przypominająca tę z „Paragrafu 22” (kto chce wyjść, powinien zostać, a kto chce zostać, powinien wyjść) dyktuje scenariusz, w którym udział w wojnie – tak jak i leczenie w szpitalu psychiatrycznym – jest trudną do akceptacji koniecznością, ponieważ uznano, że wygrana wojna lub przywrócone zdrowie (psychiczne!) są wartościami unieważniającymi swobodę wyboru roli. Taki scenariusz zapisano w bardzo poważnych kanonach – przepisach prawa, nawykach kulturowych, powinnościach moralnych i umowach legitymizujących odpowiedzialność profesjonalną – wyznaczając tym samym charakterystyczne dekoracje i typowe role. Zdawałoby się, że to niepodważalna rzeczywistość. Dopiero spojrzenie na ten pryncypialny scenariusz w konwencji żartobliwej unaocznia mielizny, niejednoznaczności i braki scenariusza, choć śmiech przychodzi z trudem. Za to mnożą się pytania.
Po pierwsze, pytanie o scenariusz. Kim jest scenarzysta? Przyznam, że moje zrozumienie dla czystości intencji, z jaką polityczny suweren rozstrzyga o roli szpitala psychiatrycznego w chronieniu ważnych dóbr, zostało poddane trudnej próbie, gdy mogłem z bliska obserwować ustawodawcze przetargi towarzyszące pracom nad tzw. ustawą o bestiach, czyli o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób. Szpitalom próbowano wówczas narzucić rolę przymusowego, bezterminowego izolatorium dla osób zachowujących się skrajnie ryzykownie, choć bez choroby psychicznej ograniczającej ich poczytalność, a otwierającej możliwość terapii. Scenarzysta raczej nie zdawał sobie sprawy z ewolucji, której szpitale psychiatryczne uległy w ostatnich 200 latach. Nie chciał o niej słuchać lub cynicznie ją lekceważył. Zdaje się, że produktem podobnie zorientowanych priorytetów i preferencji jest ciągłe odkładanie najbardziej niezbędnych reform lecznictwa psychiatrycznego w Polsce.
Po drugie, pada pytanie o dekoracje, tj. o kontekst wydarzeń. Czy wielu dylematów opisywanych przez Antosik-Wójcińską i Święcickiego nie dałoby się uniknąć, gdyby szpital (przyjęcie i wypis z niego) nie dominował tak silnie w systemie lecznictwa i w naszym sposobie myślenia o pomocy psychiatrycznej? Gdyby instrumenty tej pomocy były bardziej różnorodne, łatwiej dostępne, bardziej elastyczne i mniej opresyjne? Gdyby wyobraźnia psychiatryczna realnie objęła również nieszpitalne formy pomocy i wsparcia?
Wreszcie, po trzecie, jest pytanie, jak toczyłby się scenariusz, gdyby inaczej rozpisano role między aktorów, czyli między szukających pomocy pacjentów i udzielających jej profesjonalistów? Gdyby np. ze scenariusza usunąć zarzewia nieuniknionych konfliktów – limity, procedury, zardzewiałe gwarancje, opresyjne uprawnienia oraz minimalizowane standardy – które powiększają rozbieżność pomiędzy wzajemnymi oczekiwaniami i spełnieniami stron, które sprzyjają wypaleniu i różnego typu rezygnacjom, a zachęcają do sobiepańskiej gry rynkowej, bez względu na innych aktorów na scenie?
Niektórzy sądzą, że scenarzystami mogliby być aktorzy. A dobra, zespołowa gra aktorów z wykorzystaniem odpowiednich rekwizytów mogłaby odebrać znaczenie paragrafowi 22 i wielu analogicznym barierom zmiany. Inni jednak wątpią w taką możliwość.