BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Ale zgryz
Ale zgryz
Dr n. med. Andrzej Baszkowski
Pisałem w numerze 9. Medical Tribune Stomatologia, że na urzędników można liczyć, że wiecznie coś wymyślają i że wzięli się teraz za odpady medyczne. Uznali, że już nie wystarczy je zapakować i przekazać fachowej firmie, która je przewiezie do utylizacji, swoją czynność poświadczy pisemnym dokumentem, zainkasuje wskazaną na rachunku kwotę i po sprawie. Otóż wcale nie. Teraz firma utylizująca musi wydać w trzech egzemplarzach dokument potwierdzający fakt unieszkodliwienia odpadków i jeden z nich przekazać nam, drugi wojewódzkiemu inspektorowi ochrony środowiska. Ten niesłychanie ważny papier lekarz jest zobowiązany przechowywać pięć lat. Oczywiście, posypały się twierdzenia, że nas nie obchodzi, co z odpadami zrobi firma odbierająca. My swoje zrobiliśmy, przekazując je w sposób wymagany przez sanepid, i na tym koniec obowiązków lekarskich.
Na wszelki jednak wypadek lekarze zwrócili się do odbierającej firmy o stosowne dokumenty. Niektórzy z nas już je otrzymali. I tu kolejna niespodzianka. Jedna z firm za „sporządzenie dokumentu potwierdzającego utylizację” domaga się zapłaty w wysokości 15 złotych plus VAT, co daje 18,45 zł. Za dokument zupełnie nam niepotrzebny i którego wcale nie chcemy, ale do zbierania którego zmuszają nas urzędnicy. Jeżeli ja, jak większość gabinetów stomatologicznych, odstawiam miesięcznie 4 kg odpadów (kilogram tygodniowo), to płacę za nie 38,88 zł. Za dokument o utylizacji mam zapłacić dodatkowo 48 proc. tej sumy! I tak co miesiąc.
Wygląda na to, że firmy zajmujące się odpadami medycznymi znalazły sobie źródełko dodatkowych dochodów. Mam w związku z tym trzy pytania. Na jakiej podstawie musimy płacić za niechciany dokument? (Nigdzie nie znalazłem żadnego przepisu na ten temat). W jaki sposób wyliczono wysokość opłaty? I czy podobną opłatę pobiera się od wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska, który otrzymuje taki sam dokument?