Ale zgryz
Ja byłem przeciw…
Dr n. med. Andrzej Baszkowski
Czy mamy wizję przyszłości stomatologii w Polsce? Jak ma wyglądać opieka dentystyczna? Czyje będą gabinety? Kto będzie się zajmował pacjentami? Wydaje się, że są to pytania nie do końca mądre, może nawet naiwne, żeby nie powiedzieć durnowate. Bo jak można pytać, kto ma leczyć zęby?! A dlaczego nie? Wcale nie jest pewne, że lekarze dentyści. Może asystentki stomatologiczne? Nie jest powiedziane, że za kilka lat nie wywalczą prawa do wykonywania świadczeń stomatologicznych…
Z lekarzami dentystami też sprawa nie do końca jest klarowna. Po konferencjach, spotkaniach i szkoleniach widać, że idziemy w kierunku jak najszerszego szkolenia specjalistycznego. Wciąż słychać: za mało miejsc specjalizacyjnych, tłumy dentystów chcą się szkolić i specjalizować, ale nie mają gdzie i to jest granda. Wcale nie jestem taki pewny. Czy to znaczy, że stomatologia w Polsce opierać ma się na specjalistach? Wyobraźmy sobie, że 80 proc. dentystów to specjaliści. Gdzie ma pójść pacjent, którego coś boli albo po prostu ma dziurę w zębie, albo naszła go chwila determinacji i chce oczyścić zęby z kamienia? Kto przyjmie zwykłego pacjenta? Pamiętajmy, że zlikwidowano staż podyplomowy – podstawę uzyskania praktycznych umiejętności stomatologicznych. I teraz lekarze od 2017 roku bez stażu, bez praktyki mają ratować pacjentów z bólem, a reszta ich kolegów to specjaliści.
W większości krajów, w których kierują się rozsądkiem, umiejętności wykonywania zawodów medycznych zdobywa się poprzez podstawy praktyczne i nadbudowę specjalistyczną. W Polsce musi być inaczej. Zamiast inwestować jak najwięcej w podstawy wykonywania zawodu, w najszerszą naukę praktyki, w zdobywanie umiejętności manualnych, na które nie było czasu na studiach, likwiduje się staże i lansuje specjalizacje…
Proszę pamiętać, że ja byłem przeciw…