BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Ale zgryz
Żywiołowa biurokracja
Dr n. med. Andrzej Baszkowski
Jak wiadomo, na biurokrację nie ma siły. Wielu premierów obiecywało, że liczbę urzędników ograniczą, ale nic z tego. W ministerstwie co pewien czas powstają nowe biura. Na przykład Biuro Rzecznika Praw Pacjenta zatrudniające kilkadziesiąt osób. Głowę daję, że wkrótce liczba urzędników się powiększy. Taka będzie potrzeba. Zwykle po cichu rośnie zakres „niezbędnych” obowiązków, rozporządzeń dotyczących usprawniania systemu ochrony zdrowia, a także sprawozdań i dokumentów dotyczących samego biura. Nikomu nie są potrzebne i niczemu nie służą poza dawaniem miejsc pracy i uzasadnieniem własnego istnienia. Ostatnio pasją ministerstwa jest tworzenie kolejek. Powstały wytyczne w sprawie „kryteriów medycznych, jakimi powinni kierować się świadczeniodawcy, umieszczając świadczeniobiorców na listach oczekujących”. To już nie są suche wskazówki, to cała nauka. Nie wiem jakim cudem funkcjonowała ochrona zdrowia w koszmarnych czasach, kiedy nie było tych wszystkich monitorowań, sygnalizowania zagrożeń, sprawozdań, weryfikacji sprawozdań, konkursów ofert itd., itp.
Parkinson twierdzi, że w administracji liczba urzędników rośnie żywiołowo, bez względu na to, ile jest pracy i jaka to praca. A jak sięgnie tysiąca, potrafią sami wzajemnie dostarczyć sobie zajęcia. Bez pomocy kogokolwiek z zewnątrz. W Ministerstwie Zdrowia jest ponad 600 pracowników. Do tysiąca trochę brakuje. Ale to kwestia czasu. Aż włos się jeży, co wtedy…