ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Sonda
Skąd wziął się pomysł tak znaczącej redukcji liczby rezydentur w stomatologii?
Irina Nowochatko-Kowalczyk
Prof. dr hab. med. Renata Górska, konsultant krajowy w dziedzinie periodontologii
W dziedzinie periodontologii nie dostaliśmy tyle miejsc rezydenckich, o ile prosiliśmy, ale jak mi wiadomo, sesja wiosenna jest uzupełniająca i mam nadzieję, że jesienią otrzymamy miejsca, o które ubiegały się ośrodki akredytacyjne. Problem leży jednak gdzie indziej. Chodzi o to, że w periodontologii brakuje akredytowanych miejsc szkoleniowych. Ten problem istnieje dlatego, że dotychczas procedury periodontologiczne były niedoszacowane, ale to się zmieniło.
Kłopot stanowi natomiast brak akredytowanych miejsc szkoleniowych poza ośrodkami akademickimi. Dotyczy to przede wszystkim większych i mniejszych miejscowości, w których zlikwidowano przychodnie wojewódzkie. Działają tam prywatne gabinety niezainteresowane kształceniem lekarzy. Wynika to z braku wpływu na to, kto zostanie do nich zakwalifikowany. Ponadto większość programu specjalizacyjnego (procedur, które trzeba byłoby wykonać) nie jest refundowana przez NFZ. W dodatku ani kierownik specjalizacji, ani ośrodek szkolący nie dostają na ten cel finansowania.
Mateusz Kowalczyk, wiceprzewodniczący Koła Młodych Lekarzy i Lekarzy Dentystów Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi
Moim zdaniem to się wpisuje w ogólny trend zamykania możliwości specjalizacyjnych dla młodych ludzi. W przypadku stomatologii robi się to, ponieważ panuje opinia, że rynek jest już nasycony. Drugą kwestią jest to, że dotychczas dyskusja na temat stomatologii była pomijana i obecnie zrobił się szum, bo tych miejsc jest dosłownie zero na cały kraj. W porównaniu z innymi specjalizacjami w tej dziedzinie zawsze było dużo mniej miejsc. Pod tym względem stomatologia jest ubogą siostrą medycyny. Po części wynika to z tego, że stomatolodzy po prostu się nie upominali o swoje potrzeby i rządzący uznali, że skoro wcześniej dawano im tyle miejsc i to wystarczało, to teraz można sprawdzić, co środowisko lekarskie powie na kolejne ograniczenie. Nie jest to zdrowa sytuacja, ponieważ w całym sektorze ochrony zdrowia, w tym w stomatologii, pojawiają się ogromne luki pokoleniowe. Mamy lekarzy w wieku ok. 60 lat i lekarzy między 30. a 40. r.ż. Brakuje nam specjalistów z przedziału 40-60 lat. Jedno pokolenie po prostu nam gdzieś zniknęło. Ktoś przespał moment na szkolenie tych ludzi. Inną kwestią jest to, że w dużej mierze rynek usług stomatologicznych jest sprywatyzowany. Lekarz dentysta po studiach jest gotowy do podjęcia pracy z pacjentem niemal od razu. W związku z tym wiele osób wybiera możliwość szybszego zarobkowania, a nie dalsze szkolenie specjalizacyjne. Tym bardziej jeśli zamyka się przed nimi drzwi i nie daje takiej możliwości. Z ekonomicznego punktu widzenia to zrozumiałe, jednak jeśli ten trend się utrzyma, zabraknie nam specjalistów.