Agresja wobec „prywatnego” lekarza jest bardziej dozwolona?
NIL alarmuje, że funkcjonariuszami publicznymi powinni być lekarze zarówno z publicznych, jak i niepublicznych placówek
W paragrafie 15 porozumienia rezydentów podpisanego z ministrem zdrowia przewidziano, że tylko lekarzowi pracującemu w publicznej ochronie zdrowia w czasie udzielania świadczeń będzie przysługiwała ochrona taka, jaką mają funkcjonariusze publiczni. Taki status oznacza, że atak na lekarza będzie ścigany z urzędu przez policję i przewidziano za niego surowsze kary. Przykładowo za naruszenie nietykalności grozi więzienie do trzech lat, co powinno zadziałać odstraszająco. O lekarzach prywatnych gabinetów nie wspomniano, co oznacza, że w razie ataku muszą oni sami dochodzić swoich spraw w sądzie, na co przeważnie nie mają czasu, ochoty ani pieniędzy.
– Ograniczenie ochrony do grupy lekarzy publicznej ochrony zdrowia to nieporozumienie – alarmuje samorząd lekarski. Jak przypomina Katarzyna Strzałkowska, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej, samorząd postuluje objęcie ochroną lekarzy i lekarzy dentystów podczas wykonywania wszystkich czynności zawodowych we wszystkich jednostkach leczniczych. – Uchwałę w tej sprawie Krajowy Zjazd Lekarzy podjął w styczniu 2010 roku. W zawartym porozumieniu MZ – PR OZZL grupa lekarzy, której ma dotyczyć ochrona, została zawężona, a przecież także lekarze prywatnych gabinetów narażeni są na znieważenie, groźby, szantaż, pomówienia i akty wandalizmu ze strony pacjentów – mówi Strzałkowska.
Niedawno badanie rosnącego poziomu agresji pacjentów przeprowadziła Okręgowa Izba Lekarska w Gdańsku. Wynikało z niego, że dwie trzecie lekarzy w ciągu ostatnich 12 miesięcy przynajmniej raz doświadczyło osobiście nieodpowiednich zachowań ze strony pacjentów, niestosownych uwag, pomówień, gróźb, obelg, wyzwisk aż po agresję fizyczną. Co czwarty lekarz przynajmniej raz w ciągu roku doświadczył nękania lub szantażu. Naruszenia nietykalności lub ataku fizycznego doświadczył co dziesiąty.
Także Krzysztof Bukiel, szef OZZL, przyznaje, że roszczeniowość i agresja pacjentów rośnie, stąd potrzeba większej ochrony. Nie wierzy on jednak, że status funkcjonariusza całkowicie wyeliminuje problem agresji wobec lekarzy.