ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Nabór na rezydentury, czyli odcięcie od specjalizacji priorytetowych
W marcu 2016 roku o rezydenturę można się było ubiegać w 58 spośród 75 specjalizacji, a w 2017 roku jedynie w 20 dziedzinach. Takie rozdanie spowoduje, że wiele z tych miejsc nie zostanie wykorzystane. Przyczyni się też do wzrostu zapotrzebowania na szkolenia w trybach pozarezydenckich, w tym za granicą.
Zmniejszona liczba zaplanowanych etatów (1856 w całym kraju w porównaniu do 1901 w sesji wiosennej w roku 2016) i ograniczenie liczby dziedzin, w których dostępne są rezydentury, musi budzić niepokój całego środowiska, szczególnie młodych lekarzy rozpoczynających swój rozwój zawodowy. Przypomnijmy, że np. wśród specjalizacji lekarsko-dentystycznych przyznano tylko 2 etaty, z tego 1 na Mazowszu.
Zaproponowany przez resort zdrowia rozdział spowoduje, że wiele miejsc na rezydenturach nie będzie wykorzystanych. Dla przykładu, w całej Polsce już w sesji wiosennej dostępnych jest 300 miejsc z medycyny rodzinnej (16 proc. całego naboru), a w województwie mazowieckim 100 spośród 270 przyznanych, a więc 37 proc. Tymczasem w tej specjalności szkolenie w trybie rezydentury odbywa obecnie ok. 1,3 tys. osób, w tym w trybie rezydenckim 2/3, a w trakcie pierwszego roku szkolenia w trybie rezydenckim jest ok. 200 osób. Można się spodziewać, że znaczna część rezydentur pozostanie niewykorzystana ze szkodą dla innych, poszukiwanych przez młodych lekarzy możliwości specjalizowania się.
„Zupełnie niezrozumiałe i niezgodne z oczekiwaniami środowiska jest ograniczenie liczby miejsc rezydenckich w specjalnościach stomatologicznych. Reprezentatywna opinia lekarzy dentystów wskazuje, że ponad połowa (54 proc.) osób nieposiadających specjalizacji chciałaby ją uzyskać, a wśród już posiadających specjalizację dalej specjalizować się chciałaby 1/3 (34 proc.)” – podaje ORL w stanowisku w sprawie naboru na rezydentury w sesji wiosennej 2017 roku.
Dodaje, że dokonany w sesji wiosennej podział miejsc prawdopodobnie w niewielkim tylko stopniu da oczekiwany efekt, spowoduje natomiast wzrost zapotrzebowania na odbywanie szkolenia w trybach pozarezydenckich, w tym także w ośrodkach zagranicznych.
Aby zapewnić polskim pacjentom przynajmniej nie mniejszą niż obecnie liczbę lekarzy, potrzebne jest podejmowanie licznych, równolegle prowadzonych i skoordynowanych działań poprawiających warunki kształcenia i pracy w Polsce. Jednym z nich powinno być uzgodnienie takiego systemu naboru na rezydentury, który będzie się opierał na przejrzystych zasadach i uwzględniał oczekiwania wyrażane przez młodych lekarzy i zaproponowane m.in. przez powołany MZ zespół ds. zmian w kształceniu podyplomowym. Pojedyncze działania, takie jak zastosowane w obecnej sesji naboru na rezydentury ograniczenie miejsc do specjalizacji priorytetowych, spowodują więcej niezadowolenia i nieporozumień niż korzyści.