Dlaczego ograniczono liczbę miejsc rezydenckich?

W tym roku w marcowym naborze będzie 1856 miejsc rezydenckich, 45 mniej niż w 2016 roku. Połowa przyznanych miejsc dotyczy rezydentur w specjalnościach uznanych za priorytetowe.

Jak poinformowało Ministerstwo Zdrowia, w dziedzinach medycyny objętych projektem finansowanym w ramach środków z Funduszy Europejskich „Rozwój kształcenia specjalizacyjnego lekarzy w dziedzinach istotnych z punktu widzenia potrzeb epidemiologiczno-demograficznych kraju”: onkologia kliniczna, radioterapia onkologiczna, chirurgia onkologiczna, patomorfologia, hematologia, geriatria, rehabilitacja medyczna, reumatologia, medycyna rodzinna – przyznano miejsca rezydenckie w ilości 100 proc. zapotrzebowania zgłoszonego przez wojewodów.
W dziedzinie ortopedii i traumatologii, która również jest objęta tym projektem, przyznano miejsca rezydenckie w ilości 50 proc. zapotrzebowania zgłoszonego przez wojewodów.
– Nie znam powodów, którymi kieruje się Ministerstwo Zdrowia. Jeżeli głównym argumentem jest wyłącznie oszczędność, to odbije się to negatywnie na realnym szkoleniu i dostępie lekarzy do specjalizacji – w przyszłości może się to wiązać z niedoborami lekarzy tych specjalności. Natomiast jeżeli resort przeprowadził dokładną analizę i uznał, że część pieniędzy, którymi dysponuje, należy przekierować na inne specjalizacje, gdzie jest mniej chętnych i brakuje lekarzy, to nie oceniałbym tego negatywnie. Specjalizacji, które nie cieszą się zainteresowaniem młodych lekarzy, jest wiele, np. psychiatria dziecięca – ocenił w rozmowie z portalem podyplomie.pl adw. Michał Hajduk, ekspert ds. prawa medycznego z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.
Dr Stefan Bednarz, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, również zauważa, że liczba specjalistów w Polsce jest zbyt mała. Dodatkowo średnia wieku w niektórych specjalnościach, w tym priorytetowych, to 55-60 lat.
– W takim kontekście informacja o ograniczeniu liczby rezydentur zawsze budzi pewien sprzeciw i dyskusję w środowisku. Trzeba patrzeć perspektywicznie, czy za 10-15 lat nie zabraknie nam specjalistów w danych dziedzinach, ponieważ już teraz brakuje ich np. w onkologii czy radiologii. Za kilka lat może się okazać, że będziemy musieli importować lekarzy specjalistów chociażby z krajów ościennych. Pozostaje również kwestia nie tylko liczby miejsc szkolących, lecz również jakości samego szkolenia. Niestety w wielu miejscach ta jakość pozostawia wiele do życzenia, zwłaszcza w relacji do wymagań stawianych przed lekarzami rezydentami – powiedział podyplomie.pl dr Stefan Bednarz.

INK