Procesy sądowe przeciwko lekarzom – strach ma wielkie oczy?
Zdecydowanie należy się zabezpieczać. I to w stosunkowo prosty sposób. Jak? Nie martwiąc się na zapas.
Jednak 139 aktów oskarżenia stanowi niewielki odsetek w przeliczeniu na ok. 170 tys. praktykujących w Polsce lekarzy. Nie wiemy, jakie jest prawdopodobieństwo zasądzenia wyroku przez sąd ani wytoczenia procesu przez pacjenta w sprawie przeciwko lekarzowi, ale biorąc pod uwagę te dane, nie wydaje się niepokojąco duże.
Skąd więc obawa przed procesem? Lekarze sami obserwują, że coraz częściej są narażeni na sytuacje konfliktowe. – Są rodziny agresywne, które całą winę za nieszczęście, które się im przydarzyło, przekładają na najbliższe otoczenie, w tym na lekarzy i pracowników ochrony zdrowia. To się zaczyna i kończy nieustannymi pretensjami do całego świata. Nie do siebie, nie do Pana Boga, ale do lekarza. Fotografują, nagrywają, piszą skargi, wszczynają kłótnie – mówi w wywiadzie, który wkrótce ukaże się w „Medical Tribune”, prof. dr hab. med. Janusz Książyk, kierownik Kliniki Pediatrii Instytutu Pomnika – Centrum Zdrowia Dziecka.
Czy obawa przed procesem powinna spędzać lekarzom sen z powiek? – To zależy od wielu rzeczy, np. możliwości wpływu lekarza na zapobieżenie procesowi lub jego indywidualnego stosunku do ryzyka (…) Aby jednak lekarz mógł oszacować, czy i jak bardzo się bać, musi znać odpowiedź na pytanie o prawdopodobieństwo takiego niepożądanego zdarzenia. Bez tej wiedzy będzie uruchamiał mechanizm samospełniającej się przepowiedni: nie ufając pacjentom, na wszelki wypadek będzie zabezpieczać się przed pozwami, co wzbudzi nieufność pacjentów, za którą pójdą odpowiednie działania – mówi w innym wywiadzie dla „Medical Tribune” prof. dr hab. Paweł Łuków, kierownik Zakładu Etyki Instytutu Filozofii UW.