Bitwa na metody w uroginekologii

Prof. Włodzimierz Baranowski o laserach w uroginekologii.


Popularność laserów w leczeniu m.in. różnych typów nietrzymania moczu budzi obiekcje specjalistów. Na łamach „Medical Tribune” o problemie coraz powszechniejszego stosowania laserów mówi prof. dr hab. med. Włodzimierz Baranowski, kierownik Oddziału Ginekologii Operacyjnej Uniwersyteckiego Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Zwraca on uwagę, że szeroko reklamowana metoda jest obciążona poważną wadą, ponieważ wyniki badań klinicznych oraz zgromadzone dotychczas piśmiennictwo wskazują na jej bardzo niską skuteczność. – Jeśli efekty terapii laserowej porównamy z wynikami metody klasycznej z użyciem taśm, to wypadają one wręcz beznadziejnie – dla taśm odsetek wyleczeń to ponad 90, dla laserów poniżej 50. Ponadto efekt terapeutyczny nie jest trwały – w przypadku leczenia nietrzymania moczu o małym natężeniu, nawet jeśli uzyskuje się poprawę, to w miarę upływu czasu (kilka miesięcy) efekt leczniczy się obniża – tłumaczy prof. Baranowski. Kolejna wątpliwość dotyczy braku informacji o odległych powikłaniach wiążących się z powtarzaniem zabiegów zarówno w nietrzymaniu moczu, jak i odmładzaniu pochwy. Nie ma badań m.in. na temat implikacji onkologicznych częstego stosowania tej stosunkowo młodej metody. Wbrew przytoczonym faktom lasery są stosowane coraz powszechniej. Jak dodaje prof. Baranowski, zaburzenia uroginekologiczne, takie jak kłopoty z utrzymaniem moczu lub zaburzenia statyki dna miednicy, są niezwykle powszechne – dotykają jednej kobiety na cztery. – Większość pacjentek nie ma żadnej wiedzy na temat skuteczności laserów. Najczęściej otrzymują informację, że laser jest alternatywą dla operacji. Czasem mimo wysokiej ceny decydują się na zabieg laserowy, sądząc, że to pozwoli im uniknąć operacji. Nie mają świadomości, że jeśli nawet uzyskają zadowalający efekt, to nie jest on stały i zabieg będzie trzeba powtarzać – przekonuje prof. Baranowski. Prof. Baranowski mówi też o konieczności certyfikowania ośrodków uprawnionych do wykonywania operacji w ramach ubezpieczenia w NFZ. Warunkiem uzyskania certyfikatu byłyby zweryfikowanie umiejętności lekarzy oraz liczba wykonywanych rocznie zabiegów, gwarantująca odpowiedni stopień wytrenowania. – W celu opracowania odpowiedniego systemu szkolenia dążymy do utworzenia oddzielnej podspecjalizacji – uroginekologii. Tego typu rozwiązania funkcjonują w USA, a także w wielu krajach europejskich. W Polsce mimo naszych starań od lat nie udało nam się tego osiągnąć – dodaje profesor. Prof. Baranowski mówi także o zadaniach lekarza rodzinnego. – Ważne jest, by lekarze POZ umieli za pomocą prostych narzędzi diagnostycznych, np. testu trzech pytań, rozpoznać, jaki rodzaj nietrzymania moczu ma pacjentka i odpowiednio reagowali (leczenie farmakologiczne, skierowanie na pogłębioną diagnostykę lub operację). Zbyt często się zdarza, że niezależnie od rodzaju nietrzymania moczu pacjentka otrzymuje receptę na leki stosowane w nadaktywności wypieracza, mimo że od początku cierpiała na wysiłkowe nietrzymanie moczu. – Bardzo ważne jest, aby pacjentce z zaburzeniami uroginekologicznymi już w gabinecie lekarza POZ udzielić rzetelnej informacji na temat możliwości i technik leczenia tych dolegliwości i uświadomić, że w przypadku zastosowania lasera efekty mogą być wysoce niezadowalające – konkluduje profesor w lipcowo-sierpniowym wydaniu „Medical Tribune”.
ID