Bon patriotyczny – łatwiej wziąć, trudniej odpracować

Ministerstwo Zdrowia podrzuciło lekarzom konia trojańskiego?


Według Marcina Sobotki z Porozumienia Rezydentów blisko 95 proc. młodych lekarzy złoży wniosek o tzw. bon patriotyczny – czyli dodatek 600 lub 700 zł (w przypadku specjalizacji priorytetowych) do rezydentury w zamian za zobowiązanie do przepracowania dwóch lat w kraju w placówce udzielającej świadczeń finansowanych ze środków publicznych.
– To pokazuje, jak ciężka jest sytuacja finansowa młodych lekarzy na początku kariery. Choć nie do końca znane są zasady odpracowania bonów, i tak masowo decydują się na podpisanie takiej deklaracji– mówi Sobotka.
Obawia się, że korzystanie z pieniędzy z bonu jeszcze odbije się lekarzom czkawką. Doradza kolegom daleko posuniętą ostrożność. – Zalecałbym, aby lekarze odkładali te pieniądze na nienaruszalnym koncie, aby po zakończeniu specjalizacji – jeśli zajdzie potrzeba – móc w każdej chwili je oddać – apeluje.
Taka potrzeba może zajść, jeśli sytuacja życiowa lekarza się zmieni, będzie chciał jednak wyprowadzić się z kraju lub w pobliżu jego miejsca zamieszkania nie będzie interesującej pracy w szpitalu – wtedy odłożone pieniądze będą bardzo przydane, aby uwolnić się od wypełnienia patriotycznego zobowiązania. Jeśli takiej konieczności nie będzie – tym lepiej. Uzbierane w tym czasie ok. 40 tys. zł na koncie na pewno lekarzowi się przyda.
Zdaniem Sobotki oferując bon, ministerstwo podrzuciło lekarzom konia trojańskiego. Uczyniło z nich niewolników na podobnej zasadzie, jak kredytobiorcy wobec banków.
Obawia się, że ministerstwo dysponując batem w postaci kilkudziesięciu tysięcy złotych,  będzie np. kierowało lekarzy do odpracowywania bonu w placówkach, gdzie będą największe braki kadrowe. – Żyjemy w czasach niestabilności legislacyjnej. Nie ma żadnej gwarancji, że ministerstwo nie podejmie prób wprowadzenia takich rozwiązań – dodaje Sobotka.
Taką sytuację przerabiali lekarze z uczelni wojskowych. Po ich ukończeniu niektórzy uznawali, że nie chcą jednak pracować w wojsku albo nie zamierzają się przenosić na odległy koniec Polski, gdzie oferowano im pracę. Okazało się, że aby odzyskać wolność, muszą oddać pieniądze. – Dlatego jako Porozumienie Rezydentów od początku byliśmy przeciwni bonom. Okazało się jednak, że jest to nie do wyperswadowania ministrowi zdrowia, który bardzo chciał się wykazać, że realizuje linię partii rządzącej, by zatrzymać lekarzy w kraju – przypomina Sobotka.
Czy jednak młodzi lekarze posłuchają rad kolegi związkowca? On sam jest sceptyczny. – Sądzę, że niestety niewiele osób mnie posłucha i odłoży chociaż część pieniędzy z bonów. Ludzie zawsze mają ważne wydatki: wyjazd z rodziną, samochód czy remont mieszkania. Nie myślą o tym, co będzie później, że przyjdzie czas odpracowania ani jaką cenę przyjdzie im zapłacić – dodaje Sobotka.
Przypomnijmy, że aby otrzymać bon, trzeba się zobowiązać do wykonywania zawodu na terenie RP w placówce, która udziela świadczeń w ramach NFZ przez dwa lata – w ciągu kolejnych pięciu od zakończenia szkolenia specjalizacyjnego.

ID