BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
04 września 2018
Czy elektorat chce być zdrowy?
Co rząd musi zrobić, by Polacy odczuli poprawę w ochronie zdrowia?
Zwiększenie
nakładów na ochronę zdrowia, podwyżki dla rezydentów i specjalistów, utworzenie
sieci szpitali – wszystkie reformy rządu dotyczące ochrony zdrowia w oczach
obywateli okazały się nieskuteczne. Polacy w dalszym ciągu uważają, że ochrona zdrowia
działa tak samo źle, jak działała (64 proc.), 23 proc. uważa, że się pogorszyła,
a tylko 5 proc. dostrzega poprawę. Pozostali badani nie mieli zdania.
Takie są wyniki
badania opinii Polaków o dostępie do usług zdrowotnych w minionym roku opublikowane
przez „Rzeczpospolitą”.
Dlaczego ludzie
nie odczuli poprawy? Czy rząd, którego premier w exposé obiecywał, że zdrowie będzie „pierwszym arcyważnym zadaniem”,
przed wyborami będzie musiał obiecać jeszcze więcej?
Zdaniem dr.
Jerzego Gryglewicza, eksperta z Uczelni Łazarskiego, nic dziwnego, że nastroje
wśród pacjentów są wciąż złe. W dalszym ciągu nakłady na ochronę zdrowia w
Polsce należą do najniższych w Europie. Ponadto zgodnie z ustawą nakłady będą
rosnąć krocząco i dopiero w 2019 roku, kiedy do systemu trafi dodatkowo 20 mld
zł, będzie można odczuć tego efekty. W br. będzie to tylko dodatkowo 1 mld zł,
czyli niewiele.
Jerzy
Gryglewicz zwraca uwagę, że Polacy oceniają dostęp do opieki medycznej głównie
przez pryzmat dostępu do lekarzy specjalistów. A do nich wciąż są długie
kolejki. To, że do lekarza rodzinnego można dostać się tego samego dnia, a
także nie ma problemu z leczeniem szpitalnym – ma drugorzędne znaczenie dla
ocen pacjentów.
W jego
opinii odczucia pacjentów można poprawić najprościej, zwiększając finansowanie
poradni specjalistycznych i zmniejszając w nich kolejki. Pieniędzy na ten cel radzi
szukać w opiece szpitalnej, a konkretnie – w zmniejszeniu liczby hospitalizacji.
Ekspert przypomina, że jest to możliwe bo dzięki rozwojowi technologii wiele
procedur wykonuje się obecnie w warunkach ambulatoryjnych, co jest tańsze.
Jako porażkę
ekspert ocenia reformę sieci szpitali. – Spodziewaliśmy się, że do sieci wejdą szpitale
najważniejsze z punktu widzenia zabezpieczenia potrzeb zdrowotnych, natomiast
weszły wszystkie – przypomina.
Mapy potrzeb
zdrowotnych pokazały konieczność redukcji łóżek szpitalnych – tych w
przeciwieństwie do lekarzy mamy pod dostatkiem. NFZ doskonale wie, np. na
którym oddziale nefrologii 70 proc. procedur to procedury niezabiegowe, a na
którym położnictwie rodzi się 150 dzieci w roku.
– Niektóre szpitale
powinny być zamykane nie tylko dlatego, że nie zarabiają, ale dlatego, że tworzą
niebezpieczeństwo dla pacjentów – mówi Gryglewicz.
Przewiduje
on, że w najbliższym czasie decydenci będą stawiać właśnie na specjalistykę, o
czym może świadczyć zapowiedź zlikwidowania limitów dla pacjentów
pierwszorazowych u specjalistów. Skrócenie kolejek dla pacjentów pierwszorazowych
będzie zmianą w dobrym kierunku. Pozwoli z jednej strony szybko skierować do szpitala
pacjenta, który tego wymaga, lub uspokoić go, jeśli objawy nie są tak groźne,
jak się pacjentowi wydawało po lekturze internetu. – Obecnie pacjenci odnoszą
znalezione w sieci informacje do siebie i poszukują pomocy lekarskiej przede
wszystkim w diagnostyce. Lekarz rodzinny nie spełnił pokładanych nadziei. Pacjenci
chcą się leczyć u specjalistów, aby mieć większą pewność trafnej diagnozy –
podsumowuje ekspert.