Lepiej tolerować zakażenia, niż zamknąć szpital?

Sanepid sprawdził 800 placówek i w 164 wykrył poważne uchybienia – donosi „Dziennik Gazeta Prawna”.
Na przykład w gabinecie zabiegowym ściany powinny być zmywalne. Tymczasem nie tylko nie są łatwe do mycia, ale jeszcze popękane. Korytarze są za wąskie albo przestarzałe. W salach nie ma węzłów sanitarnych.
W pięciu przypadkach wstrzymano prace oddziału lub konkretnej sali. Chodziło np. o sytuację, kiedy na sali operacyjnej nie działał system wentylacji, a szpital uważał, że siatka w oknach wystarczy. Sala została zamknięta do momentu wprowadzenia odpowiednich modernizacji.
Opinie pokontrolne wydane przez sanepid trafiają do wojewody. Jeśli zostaną stwierdzone znaczne uchybienia, a szpital nic z tym nie zrobi, wojewoda powinien wszcząć postępowanie w sprawie wykreślenia go z rejestru. Jeśli niespełnianie wymagań nie stanowi zagrożenia, lecznica może dalej funkcjonować.
W praktyce jednak – twierdzi „DGP” – wojewodowie nie spieszą się z zamykaniem lecznic i oddziałów. Według analityków taka sytuacja utrudnia walkę z zakażeniami i obniża standard leczenia.
Zgodnie z przepisami szpitale powinny spełniać określone normy. Jednak wiele placówek – mimo że na transformację miały ponad ćwierć wieku ‒ nie zdołało wprowadzić odpowiednich zmian. Brak dostępu do ciepłej wody, dozowników z mydłem czy zbyt duża liczba osób w pokojach to tylko niektóre z problemów w placówkach medycznych.
W opinii resortu jednak nie ma mowy o sytuacji krytycznej, a wszystkie podmioty funkcjonują bez zakłóceń.
Tymczasem według Państwowej Inspekcji Sanitarnej w 2017 roku ujawniono 678 ognisk epidemiologicznych – o 27,4 proc. więcej niż w 2016 roku.
Złe warunki pracy w szpitalach dostrzegają także lekarze. Według badań, które kilka lat temu przeprowadziła Naczelna Izba Lekarska, 34 proc. lekarzy oceniło warunki pracy w dużych szpitalach jako złe lub bardzo złe. W małych i średnich szpitalach taką negatywną opinię miało 29 proc. lekarzy.