BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Zastrzyk pieniędzy dla szpitali: za mało, za późno
Skoro wpływy ze składki są tak dobre, czemu nie trafiają do szpitali?
„Podniesiemy wyceny w najważniejszych dla szpitali powiatowych obszarach. Sytuacja się poprawi” – zapowiedział w „Dzienniku Gazecie Prawnej” wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński.
Jak donosi „DGP”, wpływy ze składki zdrowotnej są znakomite, w tym roku może to być nawet 2 mld zł więcej. Tylko w styczniu spłynęło o ponad 100 mln zł więcej niż zakładano.
Z kolei pod koniec roku do NFZ trafiło 1,8 mld zł z budżetu państwa. Z tego 440 mln zł za nadwykonania „właśnie są uruchamiane” i zgodnie ze słowami wiceministra wędrują do szpitali.
Żeby poprawić sytuację w szpitalach powiatowych, NFZ chce wprowadzić nowość – uzależnić kwotę ryczałtu od liczby mieszkańców w rejonie szpitala i analiz wynikających z map potrzeb zdrowotnych.
Czy jednak to zażegna napiętą sytuację w szpitalach powiatowych? Z wyliczeń przeprowadzonych w 90 powiatowych szpitalach przez Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali wynika, że na same wynagrodzenia w 2017 roku przeznaczono 3,1 mld zł. W 2018 roku już 3,6 mld zł. Z 99 placówek jedynie w 12 szpitalach nie zanotowano gorszych wyników finansowych.
W wystosowanym kilka dni temu liście otwartym do premiera Mateusza Morawieckiego i ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego przedstawiciele szpitali powiatowych domagają się m.in. wyrównania wzrostu kosztów świadczeń szpitalnych za 2018 rok, wzrostu kwoty ryczałtu na 2019 rok, rekompensaty kosztów spowodowanych decyzjami płacowymi ministerstwa, pełnego finansowania świadczeń ratujących życie oraz finansowanie świadczeń wykonanych przez szpitale ponad limit określony ryczałtem.
Przedstawiciele placówek powiatowych wyrazili także rozczarowanie przebiegiem rozmów prowadzonych od grudnia z Ministerstwem Zdrowia. Ostrzegali, że grozi im ograniczenie działalności, a nawet zamknięcie.
Zapowiadany zastrzyk pieniędzy wydaje się więc nie tylko za mały, ale też mocno spóźniony. Prezes NFZ Andrzej Jacyna przyznał w rozmowie z „DGP”, że chciałby mieć większą możliwość podejmowania niektórych decyzji finansowych, bez oczekiwania na zgodę ministra finansów.