Będą protestować, siedząc w domu

Porozumienie Rezydentów atakowane za datę planowanego protestu.

Porozumienie z Ministerstwem Zdrowia zawarte rok temu zostało zerwane – powtarzają rezydenci i zapowiadają masowe protesty na ulicach. Przyczyna? Niewywiązanie się przez resort z zobowiązań. Coroczny wzrost nakładów na ochronę zdrowia odniesiono do PKB sprzed dwóch lat. Według różnych obliczeń, taki sposób liczenia sprawia, że do systemu ochrony zdrowia trafi od kilku do nawet 10 mld zł mniej niż obiecywało ministerstwo.
Początkowo planowano, że manifestacje odbędą się w połowie maja. Jednak termin został przesunięty na czerwiec, na okres po wyborach do europarlamentu. – Nie chcemy, by nasza manifestacja miała kontekst polityczny. Zdrowie jest apolityczne i staramy się za wszelką cenę unikać wtłoczenia w bieżący spór – uzasadnił na łamach „Rzeczpospolitej” Damian Patecki, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL.
Jednak nie wszystkich zmiana terminu protestu usatysfakcjonowała. Na facebookowym profilu organizatorów akcji zawrzało. Pojawiło się m.in. pytanie, kogo z decyzyjnych osób w ogóle obejdzie manifestacja po wyborach. Padło też stwierdzenie, że nie ma apolitycznych strajków. „Może od razu zadeklarujcie, że będziecie strajkować w czasie wolnym, w domu, żeby nikomu nie przeszkadzać i żeby tylko żaden z polityków nie musiał podjąć jakiejkolwiek politycznej decyzji?” – skomentował jeden z uczestników dyskusji na portalu społecznościowym.
W odpowiedzi na powyższe pytania Porozumienie Rezydentów OZZL zaznaczyło, że po pierwsze protest to nie strajk. „Po drugie jest różnica między podkreślaniem, że nie chcemy wpływać na politykę, tylko chcemy, by politycy zajęli się zdrowiem. Kto nie chce zrozumieć, ten nie zrozumie, ale pokazaliśmy już, że umiemy walczyć o poprawę systemu i tę walkę będziemy kontynuować. Manifestacja to dopiero początek. Okazja, żeby się policzyć i wyrazić niezadowolenie z braku realnych zmian”.

INK