22 marca 2019
Młodzi lekarze nie chcą być internistami
Jeśli wykonywać ten zawód, to tylko prywatnie?
Ortodoncja, dermatologia, protetyka, chirurgia stomatologiczna, endokrynologia były najbardziej obleganymi specjalizacjami podczas jesiennego postępowania kwalifikacyjnego na miejsca rezydenckie – donosi „Dziennik Gazeta Prawna”. Rekord należał do ortodoncji, gdzie o jedno miejsce walczyło ponad osiem osób.
Nikt nie był zainteresowany onkologią i hematologią dziecięcą, chorobami płuc dzieci czy transfuzjologią kliniczną. Niewielka jest także popularność m.in. geriatrii, hematologii, neonatologii i medycyny ratunkowej – mimo że są to dziedziny priorytetowe, a więc wyżej płatne.
Według specjalistów może to świadczyć o tym, że lekarze nie chcą pracować w publicznych szpitalach. Przeciwnie, swoją przyszłość widzą we własnej praktyce, z daleka od systemu publicznej ochrony zdrowia, sal operacyjnych, całego zaplecza szpitalnego i kontraktu z NFZ.
Rośnie też popularność medycyny rodzinnej i pediatrii, czyli dziedzin, z których specjaliści są obecnie poszukiwani przez pracodawców i mogą liczyć na atrakcyjne stawki.
Eksperci zwracają uwagę na coraz większą przepaść między tym, na które specjalizacje jest w ochronie zdrowia największe zapotrzebowanie, a tym, które chcą wykonywać sami lekarze.
– To jest nasze największe zmartwienie. W związku ze zmianami demograficznymi krajobraz leczenia w polskich szpitalach się zmienił. Przeważają teraz pacjenci z wieloma chorobami. Potrzebni są interniści, którzy potrafią kompleksowo spojrzeć na chorego, poprowadzić go i prosić specjalistów z wąskich dziedzin o ewentualną poradę, konsultację lub wykonanie konkretnej procedury. Ale my przez wiele lat działaliśmy odwrotnie. Interna w Polsce została zdegradowana – ocenia w „DGP” Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali.
Jak przyciągać młodych lekarzy do tej specjalizacji? Przede wszystkim wzmacniając ją finansowo. – Trzeba bardzo poważnie zrewidować system i na internę, a także chirurgię ogólną, intensywną terapię przeznaczyć najwięcej środków – mówi Jarosław Fedorowski.