ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Ręce, które… wklepują dane pacjentów
Lekarze nie chcą być obarczani wprowadzaniem danych do Internetowego Konta Pacjenta.
Od 1 stycznia tego roku każda zrealizowana recepta – elektroniczna i papierowa – jest rejestrowana w systemie e-zdrowie (P1) i udostępniana pacjentowi na jego osobistym e-koncie. W tym roku Internetowe Konto Pacjenta (IKP) zostanie rozbudowane o kolejne funkcjonalności, m.in. sekcję informacyjno-poradnikową, informacje o ubezpieczeniu zdrowotnym, opłaconych składkach czy zgodach na dostęp do dokumentacji.
Za jego pośrednictwem możliwe też będzie nie tylko uzyskanie informacji o wartości świadczeń (np. leczenia, leków czy rehabilitacji), ale też wysokości przekazanej przez ZUS i KRUS składki zdrowotnej. Planuje się, że od 2021 roku na tej platformie będzie też dostępna cała dokumentacja medyczna. Problem jednak w tym, że za wdrożeniem systemu nie nadąża prawo i informatyzacja placówek medycznych, na co zwrócił uwagę wiceprezes NRL Andrzej Cisło podczas wystąpienia na Health Challenges Congress. Kilka tygodni temu, zgodnie z ustawą o systemie informacji w ochronie zdrowia, został opublikowany dokument „Minimalne wymagania techniczne i funkcjonalne dla systemów usługodawców”, do którego są poważne zastrzeżenia. „Dokument jest niepełny, bo nie zawiera wymagań dotyczących udostępniania i wymiany elektronicznej dokumentacji medycznej, a to bardzo ważne, bo oznacza, że minister zdrowia uszczegółowi to w momencie, kiedy programy będą już zainstalowane” – zauważył Andrzej Cisło.
Dodał też, że minimalne wymagania nie obejmują obowiązku zapewnienia przez programy funkcji migracji danych pomiędzy różnymi programami. A to oznacza, że nie wszystkie zainstalowane oprogramowania będą miały funkcję wymiany danych, czyli de facto system nie będzie działał jak zakładano.
Przypomnijmy, że projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw wprowadzający Internetowe Konto Pacjenta był krytykowany już na etapie konsultacji publicznych. Zastrzeżenie budziła m.in. możliwość upoważnienia innej osoby, np. kogoś z personelu medycznego, do dostępu do dokumentacji lub składania oświadczeń woli w imieniu pacjenta, a także wyrażanie zgody na udzielenie świadczeń medycznych. Jak tłumaczył Andrzej Cisło, jest to zupełnie niezrozumiałe w kontekście innego zapisu ustawy stanowiącego prawa pacjenta do wyrażenia zgody na udzielenie świadczeń zdrowotnych – zgoda ta musi mieć formę pisemną. Zestawiając jedno z drugim, rysuje się następująca procedura: pacjent przychodzi do gabinetu, dowiaduje się, że musi mieć zabieg o podwyższonym ryzyku, podpisuje na piśmie zgodę, a jednocześnie zgoda ta musi widnieć na jego internetowym koncie. Pytanie: kto ma tę zgodę tam wyprowadzić i skąd lekarz ma wiedzieć, czy pacjent użytkuje konto? Lekarz nie może ufać, że na pewno pacjent swoją zgodę po zabiegu tam wprowadzi. Więc skończy się na tym, że to lekarz będzie musiał wprowadzić tę zgodę do systemu.