Z braku lekarzy nieczynne do odwołania
Przymusowa praca na prowincji rozwiąże problemy kadrowe?
Tak źle w szpitalach powiatowych jeszcze nie było. Jak donosi „Dziennik Gazeta Prawna”, coraz więcej oddziałów w tych placówkach jest zamykanych z powodu braku lekarzy. Na oddziałach, które działają, grafiki są tak napięte, że wystarczy nieobecność lekarza z powodu zdarzenia losowego, a na drzwiach wywieszana jest kartka „nieczynne”. Dodatkowo urlopy wakacyjne w wielu miejscach spowodowały zawieszenie pracy oddziału aż do powrotu lekarza.
Jak donosi dziennik, trudno znaleźć lekarzy do pracy mimo licznych ogłoszeń i wielu miesięcy poszukiwań. Odstraszają ich dyżury, zalew pacjentów i odpowiedzialność, która na nich ciąży. Wybierają spokojniejszą pracę w poradniach, a jeśli w szpitalu, to w dużym, klinicznym.
Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali Powiatowych coraz mocniej domaga się zmian systemowych. Szansy na to dyrektorzy upatrują w nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, której projekt jest w konsultacjach. Proponuje się w nim, by moduł z interny, pediatrii lub chirurgii ogólnej przez pół roku lekarz odbywał w szpitalu I stopnia zabezpieczenia – czyli powiatowym lub miejskim. Taki obowiązek okresowej pracy na prowincji obowiązuje m.in. w Skandynawii, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych.
Resort jest zdeterminowany, by wprowadzić zmianę. Lekarzy jednak nie cieszy obowiązek odbycia części rezydentury z dala od dużych ośrodków miejskich. Wielu z nich woli mieć wpływ na przebieg swojej kariery i szansę na pracę w dużych szpitalach klinicznych lub instytutach naukowych.