W obecnym systemie feudalnym liczy się uległość
Młodzi lekarze mówią „dość” mobbingowi i tworzą grupę szybkiego reagowania.
Bartosz Fiałek, lekarz, który zasłynął po upublicznieniu prób zastraszania go przez jednego z dyrektorów szpitala, znowu daje o sobie znać.
Szef Regionu Kujawsko-Pomorskiego OZZL, który doświadczył szykan ze strony władz Szpitala Biziela w Bydgoszczy za swoją walkę, by lekarze z klinik nie musieli jednocześnie obsługiwać pacjentów SOR, teraz sam będzie pomagał ofiarom mobbingu.
W Ogólnopolskim Związku Zawodowym Lekarzy tworzy grupę wsparcia. Jak zapowiada Bartosz Fiałek na łamach „Rzeczpospolitej”, będzie ona pomagać nie tylko osobom poddawanym mobbingowi, ale też ofiarom pojedynczych nieakceptowalnych zachowań ze strony kolegów lub przełożonych. Według kryteriów ustawowych, osoba doświadczająca mobbingu musi być poddawana uporczywemu i długotrwałemu nękaniu lub zastraszaniu w miejscu pracy. Grupa będzie reagować już w przypadku pojedynczych pogróżek.
Jak tłumaczy Bartosz Fiałek, chodzi między innymi o takie sytuacje, gdy lekarz nie zgodzi się na działanie niezgodne z prawem, np. jednoczesne dyżurowanie na oddziale i szpitalnym oddziale ratunkowym (SOR), straci pracę albo utrudni lub uniemożliwi mu się dokończenie specjalizacji, będzie szantażowany. Inny popularny przykład: lekarz błędnie zakwalifikuje pacjenta do transportu sanitarnego ze szpitala do domu i każe mu się płacić z własnej kieszeni.
W udzielonym „Rz” wywiadzie Bartosz Fiałek krytycznie ocenia stosunki panujące w szpitalach. Jak mówi, w obecnym systemie feudalnym nie liczy się jakość i dobro pacjenta, tylko uległość. Nie ma miejsca dla ludzi, którzy wolą system partnerski, a nie paternalistyczny. W większości przełożeni chcą ludzi cichych, którzy nie będą podnosić głowy. Wielokrotnie dobro pacjenta nie jest na pierwszym planie.
Działacz OZZL zamierza przyczynić się do poprawy całego systemu i sytuacji pacjentów. – Chcę też spłacić dług wobec tych, którzy mi pomogli – dodaje lekarz.