NFZ zaniepokojone kontrowersyjnymi umowami z haczykiem

Specjalista nie może tracić, jeśli zleca badania

Narodowy Fundusz Zdrowia zareagował po medialnych publikacjach na temat procederu zawierania przez placówki kontraktów z lekarzami, zgodnie z którymi koszty zlecanych badań obciążają lekarza. Bartosz Fiałek, lekarz znany z tropienia mobbingu i absurdów ochrony zdrowia, a także działacz Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, ujawnił, że przychodnie posiadające umowę z NFZ coraz częściej proponują lekarzom właśnie takie kontrakty. Kwota wyjściowa, którą proponuje się specjaliście za pracę w poradni, wynosi np. 7 tys. zł, co może wydawać się atrakcyjne. Ostateczny zarobek lekarza zależy od kosztu zleconych badań, bo one pomniejszą pulę. Zdarzało się już, że lekarz do leczenia musiał dopłacać.

Według Bartosza Fiałka taka forma zatrudnienia jest nieetyczna, bo stawia lekarza w sytuacji konfliktu moralnego. Chcąc zarobić, musi maksymalnie ograniczać badania diagnostyczne pacjentów, a tym samym – być może – ich narażać.

„Dziennik Gazeta Prawna”, który opisał sprawę, zwraca uwagę, że podobny mechanizm funkcjonuje od dawna w podstawowej opiece zdrowotnej, gdzie na każdego pacjenta przeznaczona jest określona stawka kapitacyjna i trzeba nią gospodarować. Kiedy zawiera się kontrakt z praktyką grupową lekarzy, również oczekuje się, że w jego ramach zostaną zrealizowane wszystkie związane z nim usługi. W mikroskali to jest jednak dyskusyjne.

Według Andrzeja Troszyńskiego, rzecznika NFZ, opisany sposób zawierania kontraktów z lekarzami potencjalnie stanowi naruszenie przepisów. Informuje on „DGP”, że taka umowa oznacza podwykonawstwo i powinna być zgłoszona do oddziału wojewódzkiego NFZ. Rzecznik zaznacza też, że bez wątpienia lekarze wykonują wszystkie czynności niezbędne do podjęcia właściwej diagnozy. Mimo wszystko NFZ zamierza przyjrzeć się sprawie kontrowersyjnych umów.

ID