BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Szpitale jednoimienne były błędem?
Specjaliści domagają się jak najszybszego przywrócenia normalnej pracy ich oddziałów
– Powołanie szpitali jednoimiennych było wielkim błędem. Oddziały różnych specjalności w szpitalach jednoimiennych powinny niezwłocznie wrócić do normalnej pracy – mówi w rozmowie z podyplomie.pl dr n. med. Adam Dyrda, ordynator Oddziału Położnictwa i Ginekologii Szpitala MEGREZ (obecnie jednoimiennego) w Tychach.
Wraz z początkiem epidemii koronawirusa szpital w Tychach został przekształcony w szpital jednoimienny. Oddział Położnictwa i Ginekologii stał się oddziałem przeznaczonym dla pacjentek z tego rodzaju schorzeniami zakażonych SARS-CoV-2. Ale takie przypadki można policzyć na palcach jednej ręki. – Zaczynam kolejny dzień pracy. Na 70-łóżkowym oddziale z pełna obsadą personelu nie ma ani jednej pacjentki ze schorzeniami położniczo-ginekologicznymi. Leży tylko gościnnie osiem pacjentek z COVID-19 z innych oddziałów, ponieważ tamte oddziały chwilowo zostały wyłączone z pracy – mówi dr Dyrda. Jak dodaje, podobna sytuacja jest na innych oddziałach takich jak ortopedia, okulistyka, chirurgia. Tamtejsi specjaliści także nie mają zbyt wiele pracy, o ile nie są pulmonologami, anestezjologami albo internistami. – To marnotrawstwo czasu specjalistów i miejsc w szpitalach – ocenia dr Dyrda.
Lekarz krytykuje decyzję o przeobrażeniu szpitali wielospecjalistycznych w szpitale walczące z tylko jedną chorobą: COVID-19. Jego zdaniem lepsze byłoby uruchomienie dodatkowych oddziałów zakaźnych dla pacjentów z COVID-19 niż wyłączanie w tym celu całych szpitali.
– Na naszym oddziale miesięcznie hospitalizowaliśmy 350-400 pacjentek, odbieraliśmy 120-130 porodów, wykonywaliśmy 50 operacji, w tym onkologiczne. Od czasu, kiedy jesteśmy oddziałem ginekologii w szpitalu jednoimiennym, odbyło się tylko kilkanaście porodów, nie mieliśmy żadnych innych hospitalizacji. Gdzie podziały się nasze dotychczasowe pacjentki? Choroby przecież nie zniknęły. Docierają do mnie informacje, że niektóre z nich szukały pomocy w innych miejscach i spotkały się z problemami, bo inne szpitale też ograniczyły przyjęcia – mówi dr Dyrda.
Lekarz apeluje, by jak najszybciej przywrócić normalną pracę oddziałów i rozpocząć przyjmowanie pacjentów. W przeciwnym wypadku ich liczba się skumuluje i czas oczekiwania na pomoc jeszcze bardziej się wydłuży.