Czy liczne skargi pacjentów zagrożą teleporadom?
Brakuje edukacji, czym są konsultacje na telefon
– Teleporady to nie jest leczenie przez telefon. Lekarze w dalszym ciągu leczą osobiście. Nowe jest tylko to, że umówienie się jest poprzedzone wstępną telefoniczną kwalifikacją. Dobrze, żeby pacjenci zostali w tym zakresie wyedukowani, bo w najbliższym czasie zasady korzystania z usług przychodni się nie zmienią – mówi Monika Kowalska, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego.
Głosy krytykujące telekonsultacje pojawiły się po tym, jak Rzecznik Praw Pacjenta poinformował o zwiększonej liczbie skarg od chorych, którzy w czasie epidemii koronawirusa nie mogli się dostać do lekarza. Od początku pandemii do rzecznika wpłynęło około tysiąca takich skarg.
Wielu ze skarżących się zauważa, że do tej pory lekarze powtarzali, że nie leczą przez telefon. Teraz uznają teleporadę za główną formę kontaktu lekarza z pacjentem.
Jak przyznaje Monika Kowalska, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego, akceptacja teleporad napotyka na bariery mentalne. Pacjenci przyzwyczaili się, że od rana mogli pójść do przychodni i ustawić się w kolejce do okienka.
Obecnie wielu z nich trudno jest zrozumieć, że choć drzwi ich przychodni nie są już szeroko otwarte, to lekarze wciąż są dla nich dostępni, przyjmują pacjentów umówionych na konkretną godzinę. – Jednak to umówienie się poprzedza telefoniczny triaż i ocena: czy konieczne jest spotkanie z lekarzem, czy może pacjent powinien udać się na SOR, a może tylko chodzi o przedłużenie recepty, co może odbyć się zdalnie – tłumaczy Monika Kowalska.
Podkreśla ona, że konieczna jest edukacja pacjentów na temat nowego sposobu komunikacji z lekarzem, ponieważ nic nie wskazuje na to, aby taka organizacja pracy lekarzy się zmieniła. – Skargi będą, ale inaczej się nie da, bo rezygnacja z teleporad dość szybko doprowadziłaby do zamknięcia większości przychodni z powodu zakażenia personelu – dodaje.