Czy 50 groszy za litr napoju z cukrem odstraszy konsumentów?

Pieniądze z nowego podatku trafią do NFZ, ale nie tylko

Kontrowersyjny, ale popierany przez lekarzy podatek od cukru stał się faktem. Ustawę o zmianie niektórych ustaw w związku z promocją prozdrowotnych wyborów konsumentów podpisał 27 sierpnia prezydent Andrzej Duda.
Ustawa wprowadza m.in. opłatę cukrową oraz od napojów alkoholowych o objętości nieprzekraczającej 300 ml – tzw. małpek.
Zgodnie z nowymi przepisami sprzedawcy napojów alkoholowych przeznaczonych do spożycia poza miejscem sprzedaży na podstawie zezwolenia są zobowiązani do wniesienia opłaty w przypadku napojów alkoholowych o objętości nieprzekraczającej 300 ml. Ma to być 25 zł od litra stuprocentowego alkoholu sprzedawanego w opakowaniach o objętości do 300 ml. Przykładowo oznacza to 1 zł od 100 ml małpki wódki 40-procentowej, 2 zł od 200 ml małpki wódki 40-procentowej i 88 gr od 250 ml butelki wina 14-procentowego.
Ustawa zakłada też wprowadzenie opłaty od napojów słodzonych, podzielonej na część stałą i zmienną. Opłata stała to 50 gr za litr napoju z dodatkiem cukru lub substancji słodzącej, dodatek 10 gr za litr napoju z dodatkiem substancji aktywnej (kofeina lub tauryna), opłata zmienna to 5 gr za każdy gram cukru powyżej 5 g/100 ml – w przeliczeniu na litr napoju.
Brak opłaty w terminie oznacza dodatkową opłatę sankcyjną, którą nakłada naczelnik urzędu skarbowego.
Opłata cukrowa oraz sankcyjna za jej brak w terminie będą stanowić przychód NFZ (w 96,5 proc.) oraz dochód budżetu państwa (w 3,5 proc.).
Z kolei wpływy z opłaty od napojów alkoholowych oraz opłaty sankcyjnej za nieterminowość  będą stanowić w 50 proc. dochód gmin, na terenie których jest prowadzona sprzedaż napojów alkoholowych, a 50 proc. przychód Narodowego Funduszu Zdrowia.
Większość przepisów wchodzi w życie 1 stycznia 2021 r.
Podatek cukrowy to od lat postulat Światowej Organizacji Zdrowia. Według ekspertów ma pomóc w walce nie tylko z otyłością, ale i schorzeniami nieodłącznie z nią związanymi – cukrzycą typu 2 czy chorobami serca. Sugerowana przez organizację stawka to nawet 20 proc.
Podatek wprowadziło wiele państw, w tym niedawno także Irlandia oraz Wielka Brytania. Podatek cukrowy funkcjonuje także m.in. na Filipinach, Fidżi, w RPA, Chinach, Tonga, Nauru, Samoa, Kolumbii czy na Węgrzech. Na Węgrzech wprowadzony w 2011 r. podatek doprowadził do spadku spożycia nie tylko słodzonych napojów, ale i energetycznych. W Meksyku 10-procentowy podatek doprowadził do 10-procentowego spadku spożycia napojów słodzonych.
W Polsce wprowadzenie podatku cukrowego lansował Jarosław Pinkas, główny inspektor sanitarny. Tłumaczył, że nie należy traktować go jako fiskalizację państwa. Podkreślał, że o zdrowiu nie powinni dyskutować politycy, tylko politycy zdrowotni.
Także według NFZ podatek od cukru, nazywany także sin tax (czyli podatek od grzechu), jest potrzebny. Adam Niedzielski, jeszcze stojąc na czele NFZ, twierdził, że jest to najbardziej skuteczny sposób na szybką zmianę stylu życia.
Ideę popierali także lekarze. Dr Wojciech Pacholicki, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego, podkreślał, że w obecnym systemie główny ciężar walki z otyłością spoczywa na lekarzach POZ. To oni przede wszystkim podejmują działania profilaktyczne i edukacyjne wobec swoich pacjentów. Jednak jest to kropla w morzu potrzeb, zwłaszcza że często lekarze POZ nie mogą na profilaktykę poświęcić tyle czasu, ile by chcieli. Stąd ich poparcie dla każdej inicjatywy, która może ich wspomóc.
Nie brakowało jednak głosów oczekujących, że działania państwa promujące zdrowy styl życia i wspierające walkę z otyłością będą znacznie większe.
W ocenie prof. Leszka Czupryniaka, kierownika Kliniki Chorób Wewnętrznych i Diabetologii WUM, niewielki podatek niewiele przyniesie. – Żeby podatek zadziałał – mówił w jednym z wywiadów prof. Czupryniak – wszystkie słodkie produkty powinny być opodatkowane tak wysoko jak papierosy. Natomiast papierosy powinny być zakazane lub kosztować 100 zł. Specjalista zwracał uwagę, że zgodnie z doniesieniami naukowymi w wielu krajach, które już wcześniej wprowadziły podatek na niskim poziomie, na początku sprzedaż trochę spadła, lecz po roku czy dwóch wróciła do punktu wyjścia.
W ocenie prof. Czupryniaka rząd powinien pójść znacznie dalej. Nie tylko produkty niezdrowe, w tym słodkie, powinny być drogie, ale jednocześnie produkty zdrowe powinny być znacznie tańsze. Państwo powinno promować picie wody zamiast słodkich napojów, a także dotować świeże soki z jarzyn. Powinno zapewniać dostęp do tanich warzyw i chudego mięsa. Tylko takie skoordynowane działanie będzie miało sens – przekonywał specjalista.

id