Pediatra mówi: dość bycia okłamywanym i ignorowanym przez rodziców

Dawid Ciemięga powołał się na prawo lekarza do odmowy opieki

Dawid Ciemięga, tyski lekarz pediatra znany z walki z hejtem w sieci i antyszczepionkową propagandą, w emocjonalnym wpisie na swoim profilu na FB poruszył kolejny drażliwy temat – coraz trudniejszej współpracy z rodzicami.
Jak przyznał, po siedmiu latach z pacjentami po raz pierwszy wyprosił rodziców z gabinetu. Chodziło o szczepienia.
Choć szczegółów z oczywistych względów doktor nie podał, ale wyjaśnił, że coraz częściej spotyka się nie tylko z rosnącą bezmyślnością rodziców, ale przede wszystkim ze skrajną nieodpowiedzialnością. - Nie będę tego tolerować i nie będę brać za to odpowiedzialności. Dwa lata temu nie pomyślałbym, że rodzic może świadomie ukrywać chorobę dziecka, aby dostać zgodę na treningi, które zagrażają jego życiu, a dziś to dla mnie nie jest już zaskakujące. Czasami myślę, że niektórzy lepiej jakby oddali swoje dzieci, bo chyba chcą je uśmiercić. To, co się dzieje, jest szokujące - napisał.
W jego przekonaniu nie jest tak, że rodzice mogą robić co chcą, a lekarz nie ma nic do powiedzenia i ma im usługiwać. Przypomniał, że zgodnie z art. 38 u.z.l i zgodnie z art. 7 Kodeksu Etyki Lekarskiej, lekarz może odmówić opieki nad pacjentem z istotnych powodów.
- Powtórzę publicznie to, co powiedziałem dziś w gabinecie – jeśli ktoś stwierdzi, że będzie bez żadnego uzasadnienia rozdzielać wszystkie szczepienia i przychodzić sobie co tydzień i z jednej wizyty szczepiennej robi 5, to działa na szkodę dziecka i dodatkowo utrudnia innym dostanie się na wizytę. Szczególnie w obecnej sytuacji – napisał Ciemięga.
W jego ocenie takie postępowanie (rozdzielanie szczepień i mnożenie niepotrzebnie wizyt) nie ma żadnego uzasadnienia medycznego, a nawet jest potencjalnie szkodliwe dla dziecka. - Spokojnie wyjaśniłem to miesiąc temu, zostałem zignorowany - dodał.
Pediatra jest rozgoryczony tym, że coraz więcej rodziców ma za nic jego wykształcenie medyczne, z góry deklarują oni, że wiedzą lepiej i nie interesuje ich to, co mówi lekarz.
- Jeśli ktoś powołuje się na to, co ktoś pisze w internecie, albo bo jak dziś usłyszałem – „mamy w rodzinie kogoś ze służby zdrowia, kto ma inne zdanie” – to proszę niech ten ktoś zajmuje się dzieckiem, niech je leczy, szczepi i ratuje. Ja nie będę brać odpowiedzialności za pacjenta, kiedy rodzice mają mnie gdzieś. Bo coraz częściej jest tak, że rodzic postępuje bezmyślnie, ale chce, żeby lekarz za wszystko odpowiadał, wydał zgodę, receptę itd. Ja nie będę, jeśli rodzic mnie okłamuje, ukrywa ważne kwestie, albo nie słucha argumentów – w takich sytuacjach lekarz ma prawo odmówić współpracy – pisze Ciemięga.
Jak dodaje, jego niezgoda na niewłaściwe postępowanie z dzieckiem spotkała się z zarzutami rodziców, że to odbieranie prawa do opieki medycznej oraz łamanie przysięgi Hipokratesa.
Lekarz ocenia, że przynajmniej połowa problemów z dostępnością do lekarza, brakiem miejsca, wynika z bezmyślności i egoizmu innych. - I ja mówię dość – zaznacza na koniec. - Mam dość bycia okłamywanym, ignorowanym, obrażanym, poniżanym.
Problem, który głośno poruszył Ciemięga jest utrapieniem wielu lekarzy. W wielu państwach takie samowolne rozdrabnianie wizyty szczepiennej przez rodziców na kilka mniejszych nie jest możliwe między innymi dlatego, że to nieuzasadnione mnożenie kosztów i angażowanie czasu personelu.


id