Mimo zakażenia lekarze rodzinni udzielają telekonsultacji
Porozumienie Zielonogórskie broni teleporad
Piątą falę pandemii COVID-19 coraz mocniej odczuwają lekarze rodzinni. W wielu przychodniach POZ zakażona koronawirusem jest ponad połowa personelu – ludzie przebywają na zwolnieniach, w izolacji lub na kwarantannie. Mimo choroby udzielają telekonsultacji. – To jedyne rozwiązanie – twierdzą lekarze rodzinni z Porozumienia Zielonogórskiego.
Bartoszyce. Miasto w woj. warmińsko-mazurskim. Poradnia POZ „Bart-Medica” ma pod opieką ponad 9 tys. pacjentów. Na co dzień przyjmuje tu 4 lekarzy, są 4 pielęgniarki i 2 rejestratorki. Pierwsza fala zakażeń COVID-19 dotknęła personel medyczny w grudniu. Chorowały pielęgniarki. Teraz − lekarze.
− Byłam po prostu przeziębiona, bolało mnie gardło, nic wielkiego. Jestem odpowiedzialna, zrobiłam test i wyszedł pozytywny. Więc jestem w domu, a praca w przychodni została sparaliżowana − mówi Marzena Bromirska, lekarka z poradni w Bartoszycach.
Drugi lekarz pracujący w tej placówce też ma pozytywny test, więc cała praca zależy teraz od zdrowia i sił dwóch pozostałych lekarzy.
− A nie jest to proste, bo jeszcze nigdy nie mieliśmy tylu chorych zgłaszających się do poradni. To nie tylko chorzy na COVID-19, i to w różnym wieku, ale także mający mnóstwo innych infekcji, przeziębienie, grypę. To pacjenci na izolacjach i kwarantannach. Również pacjenci z innymi przewlekłymi chorobami, takimi jak problemy z krążeniem, bóle kręgosłupa, chorzy na cukrzycę, z zaostrzeniami innych dolegliwości. Także dużo dzieci z różnymi infekcjami − dodaje Marzena Bromirska.
W ostatnich dniach każdy z 4 lekarzy przyjmował co najmniej po 40 pacjentów. Kolejka wciąż się wydłuża, a wielu chorych nie może czekać na pomoc. Dlatego doktor Bromirska − mimo że sama jest zakażona SARS-CoV-2 − udziela swoim pacjentom telekonsultacji. Spędza kilka godzin przy telefonie i komputerze.
− Nie mogłam tych chorych zostawić i zrzucić tego na tych lekarzy, którzy przyjmują pacjentów w poradni. Nie daliby rady, a pacjenci nie mogą czekać − dodaje.
Doktor Bromirska, której doskwiera ból gardła, nie wie, jak długo będzie w stanie pracować. Do godz. 8.30 już zapisało się do niej na telekonsultacje 15 pacjentów.
− To początek dnia, więc pewnie drugie, albo i trzecie tyle jeszcze się do mnie zapisze − mówi doktor Bromirska.
Podobna sytuacja jest w wielu miejscach w Polsce. Personel medyczny POZ jest zdziesiątkowany, lekarze chorują, a szczepienia dzieci są zawieszone. W wielu przypadkach sytuację ratują właśnie telekonsultacje. Porozumienie Zielonogórskie zwraca uwagę, że Ministerstwo Zdrowia planuje je drastycznie ograniczyć lub zupełnie zlikwidować.
PZ przypomina, że w czasie pandemii zdalnie pracuje wiele grup zawodowych: urzędnicy państwowi, wykładowcy akademiccy, nauczyciele. − Lekarze są cały czas na pierwszej linii w walce z koronawirusem i właśnie telekonsultacje są dla nich jedyną możliwością ograniczenia transmisji zakażenia, a jednocześnie zaopiekowania się chorymi. Jeśli zrezygnujemy z telekonsultacji − będą bardziej narażeni na zakażenia i staną się mniej dostępni dla pacjentów – ostrzega PZ.