Samorząd lekarski apeluje o odrzucenie rządowego projektu ustawy o jakości. Proponuje własny

W odpowiedzi na zawirowania w Sejmie lekarze przekonują do własnego projektu no-fault

Chcemy stworzyć projekt proludzki. My lekarze jesteśmy ludźmi i mamy prawo również popełniać błędy, ale na tych błędach chcemy się uczyć, chcemy z tych błędów wyciągać wnioski – mówił Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej podczas konferencji 9 lutego. Samorząd lekarzy przedstawił projekt ustawy o bezpieczeństwie leczenia.
- Z uwagi na zawieszenie prac parlamentu nad tzw. ustawą o jakości, która była niekompletna i do której strona społeczna wniosła szereg kluczowych dla bezpieczeństwa leczenia uwag, i które to uwagi zostały odrzucone, wychodzimy z propozycją własnego projektu - tłumaczył Łukasz Jankowski.
Wiceprezes NRL Klaudiusz Komor wskazywał, że w świetle obecnego prawa lekarz może być karany, jak pospolity przestępca, nawet karą więzienia, choć wykonując wszystkie czynności zgodnie z wiedzą medyczną, do powikłania może dojść przypadkowo. - Trzeba obalić mit, że no-fault to jest bezkarność lekarza - podkreślał.
Prezes Jankowski wyjaśniał, że przygotowany przez samorząd projekt ustawy zakłada  powstanie funduszu kompensacyjnego, który ma zapewnić pacjentowi możliwość zdrowienia i rehabilitacji.
W projekcie NRL mowa jest także o zniesieniu odpowiedzialności karnej lekarza, pod warunkiem zgłoszenia zdarzenia do rejestru działań niepożądanych.
Kolejnym ważnym elementem jest rejestr działań niepożądanych. - Każdy, kto zarządza jakąkolwiek instytucją, wie, że trudno zarządzać nią, nie opierając się na merytorycznych danych. My dzisiaj nie mamy w systemie takich merytorycznych danych. Mamy tylko przekonanie o tym, że warto karać - a nie wyciągać wnioski czy je analizować - powiedział Jankowski.
Prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie Piotr Pawliszak, który przewodniczył pracom nad samorządowym projektem ustawy o bezpieczeństwie leczenia, podkreślił, że projekt NRL ma trzy główne filary.
- Kluczowym jest system rejestrowania zdarzeń niepożądanych, ale my kładziemy większy nacisk na jakość, na analizę, wydawanie rekomendacji bezpieczeństwa i zasięganie głosu eksperckiego - stwierdził.
Jak mówił, nawet 90 proc. zdarzeń niepożądanych wynika z błędów systemu, dlatego trzeba się przyjrzeć każdemu z elementów, które ten system tworzą.
- Chcemy "odczepić" samo zgłoszenie zdarzenia niepożądanego od odpowiedzialności karnej, o ile nie zostało zatajone. To jedna z głównych różnic pomiędzy naszym projektem a rządowym - powiedział Pawliszak.
Drugi filar projektu to fundusz kompensacyjny i trzy kluczowe zapisy jego dotyczące: coroczna waloryzacja świadczeń, instytucja koordynatora leczenia poważnych następstw zdrowotnych i partycypacja finansowa podmiotów wykonujących działalność leczniczą w finansowaniu tego systemu.
- Ostatnim elementem są zmiany, jeśli chodzi o Kodeks karny. Nie chodzi bezkarność. To ograniczenie odpowiedzialności do ewidentnych sytuacji, rażącego niezachowania ostrożności, czyli np. zaniechanie nadzoru. To sytuacja, w której na sali operacyjnej leży znieczulony pacjent, lekarz wychodzi z sali operacyjnej, dochodzi do zdarzenia niepożądanego. To właśnie rażące niezachowanie ostrożności - podkreślił Pawliszak.
Konferencja NRL połączona z prezentacją samorządowej wersji ustawy, została zorganizowana w odpowiedzi na zawirowania wokół ustawy o jakości w opiece zdrowotnej w Sejmie. Niespodziewanie, po przegranym przez Prawo i Sprawiedliwość głosowaniu w Komisji Zdrowia, został on zdjęty z porządku obrad.
Jak zapewnia Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia, rząd nie rezygnuje z projektu.
W odpowiedzi Łukasz Jankowski komentuje, że najlepiej byłoby, gdyby rządowy projekt został odrzucony w całości i powrócił do Ministerstwa Zdrowia, aby resort zdrowia jeszcze raz pochylił się nad nią w sposób merytoryczny.

id