Specjaliści medycyny pracy nie nadążają z zaległościami po pandemii

Placówki proponują rozłożenie badań na dłuży okres

Po zniesieniu stanu zagrożenia epidemicznego gabinety medycyny pracy przeżywają oblężenie.
Pracodawcy Medycyny Prywatnej apelują, aby czas na uzupełnienie zaległych badań okresowych wydłużyć z obecnych 60 do 270 dni. Pozostałym pracownikom − ze 180 dni do 510. O sprawie pisze dziś „Dziennik Gazeta Prawna”.
1 lipca przestały obowiązywać przepisy covidowe, które zawieszały na czas pandemii konieczność wykonania przez pracowników obowiązkowych badań medycyny pracy. Pracownicy, których orzeczenia straciły ważność w okresie pandemii, mieli je uzupełnić w ciągu 180 dni od dnia zniesienia stanu zagrożenia epidemicznego.
Jak donosi gazeta, potwierdziły się obawy placówek medycyny pracy, które spodziewały się masowego szturmu chętnych.
Według danych przekazanych „DGP” przez jedną z dużych sieci medycznych, liczba osób skierowanych na badania znacznie wzrosła w maju, gdy Ministerstwo Zdrowia ogłosiło projekt rozporządzenia w sprawie odwołania na obszarze Polski stanu zagrożenia epidemicznego. W lipcu, a więc pierwszym miesiącu już bez stanu epidemii, liczba osób ze skierowaniami wzrosła o 20 proc. w porównaniu z czerwcem.
Pracodawcy Medycyny Prywatnej obawiają się dalszych wzrostów po wakacjach i dużych utrudnień w ich uzyskaniu. Postulują do Ministerstwa Zdrowia o wydłużenie czasu potrzebnego na wykonanie zaległych badań okresowych.
Obecnie pracownicy mają na to 180 dni, a kierowcy zawodowi – 60 dni.
Pracodawcy proponują, żeby pracownicy wykonujących zawody obarczone ryzykiem zawodowym musieli wykonać badania w ciągu maksymalnie 270 dni. Pozostałym należy dać czas aż do grudnia 2024 roku.
Ich zdaniem  – donosi gazeta – orzeczenia dla celów sanitarno-epidemiologicznych, które są potrzebne do pracy w barze czy restauracji, powinny tracić ważność nie pod dwóch, ale po pięciu latach.

id