BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Lek. Joachim Budny: jako psychiatrzy jesteśmy dyskryminowani podobnie jak pacjenci
Szykany to codzienność w praktyce lekarzy psychiatrów
„Czy dyskryminacja systemowa dalej istnieje? Tak, i niestety ma się dobrze!” – napisał w pełnym rozgoryczenia wpisie na FB Joachim Budny, lekarz psychiatra, przewodniczący Regionu Mazowsze Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
W rozmowie z Podyplomie.pl doktor przyznaje, że frustrację pogłębia fakt, że dyskryminujące zachowania wobec pacjentów, ich rodzin i lekarzy przejawiają niestety również pracownicy ochrony zdrowia, w tym inni medycy.
Przykłady z życia wzięte
Jako przykład Joachim Budny podaje dwie sytuacje, których doświadczył w ostatnich dniach.
– Jestem na dyżurze, trafia pacjent z objawami neurologicznymi. Stwierdzam podejrzenie udaru, konieczna jest dalsza diagnostyka, więc zlecam transport do szpitala z oddziałem neurologicznym. I zaczyna się spór z pracownikami transportu, bo nie chcą go zabrać bez dodatkowej obstawy sanitariuszy. Odmawiają transportu, bo obawiają się, że pacjent coś może im zrobić, mimo że chory jest spokojny i zapewniam, że nie ma takiego ryzyka – mówi Joachim Budny.
Kolejna sytuacja: dyspozytor kieruje do szpitala psychiatrycznego pacjenta, który jego zdaniem jest w psychozie. Po zbadaniu go stwierdzam, że on ma tylko majaczenie, nie kwalifikuje się do umieszczenia w szpitalu psychiatrycznym, natomiast trzeba wykluczyć incydent udarowy. Czas tu odgrywa kluczową rolę. Jednak dyspozytor nie chce o tym słyszeć, odpowiada, że skierował pacjenta prawidłowo i dalej to już umywa ręce – mówi Joachim Budny.
Nawyki kształtowane od pokoleń
Jak dodaje w rozmowie z Podyplomie.pl przewodniczący RM OZZL, sześć lat pracy w opiece zdrowotnej oraz pięć lat w psychiatrii pozwalają mu stwierdzić, że dyskryminacja to codzienność w praktyce lekarzy psychiatrów oraz rodzin i przyjaciół osób z zaburzeniami.
„Stygmatyzacja systemowa nie wynika z osobistych przekonań poszczególnych ludzi. To nawarstwienie rozwiązań, nawyków i infrastruktury – budowanych przez dziesiątki, a czasem setki lat” – pisze Joachim Budny.
W jego przekonaniu zmiana złych przekonań, obecnie powszechnych, wymaga aktywnego wysiłku decydentów, woli politycznej, współpracy i porozumienia ponad podziałami. – To jest możliwe i można to osiągnąć wytrwałym marszem kolejnych pozytywnych zmian – przekonuje dr Budny. – Najgorszym przeciwnikiem jest poczucie bezsilności wobec stanu obecnego i braku zasobów.
Lekarz przypomina, że prawidłowo prowadzona opieka zdrowia psychicznego nie powoduje strat w budżecie. Jest inwestycją, która w długiej perspektywie zapewnia zdrowie, szczęście i produktywność pełnowartościowych obywateli, jakimi są osoby zmagające się z problemem zdrowia psychicznego, bez względu na przyczynę, rozpoznanie czy przebieg choroby.
Cztery fakty osobach z zaburzeniami psychicznymi
O czym każdy z nas powinien wiedzieć?
1. Osoba z rozpoznaniem ciężkiej choroby psychicznej żyje przeciętnie 20 lat krócej niż zdrowa.
2. 80% osób z doświadczeniem problemów ze zdrowiem psychicznym uznaje stygmatyzację za równie lub bardziej uciążliwą co problem zdrowotny.
3. 95% osób na świecie uważa, że osoby z zaburzeniem zdrowia psychicznego powinno się traktować tak samo jak osobę z każdym innym problemem zdrowotnym.
4. W krajach rozwiniętych tylko 2-3 na 10 osób cierpiących na zaburzenia lękowe lub depresję otrzymuje pomoc. W krajach rozwijających się jest to 1 na 10, co oznacza, że cały rozwój cywilizacyjny redukuje lukę w opiece o niecałe 20%.
Jak zakończyć piętnowanie
Joachim Budny przyznaje, że do poruszenia kwestii dyskryminacji zainspirowała go publikacja najnowszego raportu „The Lancet”: „The Lancet Commission on ending stigma and discrimination in mental health”. Jego autorzy, 50 badaczy z całego świata, wzywają, by położyć kres wszelkim formom napiętnowania i dyskryminacji osób cierpiących na choroby psychiczne. Stwierdzają oni, że dla osób dotkniętych incydentem psychicznym często piętno choroby jest nawet gorsze niż sama przypadłość.