Piwny nałóg Polaków – alarmują lekarze: „To nie jest niewinny napój, to trucizna”

Porozumienie Zielonogórskie apeluje do lekarzy, by edukowali swoich pacjentów

Lato. Upał. W cieniu drzew, na plażach, w dłoniach relaksujących się osób, widać butelki piwa. Ten obrazek jest codziennością polskich kurortów, zwłaszcza w ciepłe dni. Ale za tym beztroskim pejzażem kryje się prawdziwy obraz, który coraz częściej dostrzegają lekarze w swoich gabinetach. Alarmują, że picie piwa i innego alkoholu, które staje się nawykiem, prowadzi Polaków do poważnych chorób.

Polska jest liderem w Europie pod względem spożycia piwa. Przeciętny Polak wypija rocznie ponad 140 litrów tego trunku, co odpowiada około pięciu litrom czystego etanolu. To dramatycznie dużo – za dużo, jak mówią eksperci z Federacji Porozumienie Zielonogórskie, organizacji zrzeszającej lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). To oni, w swoich codziennych praktykach, widzą na własne oczy, jak powszechny staje się problem związany z alkoholem, a szczególnie z piwem, które – choć często bagatelizowane – ma niszczycielski wpływ na zdrowie.

„Piwo to nie jest lekki napój, jak się powszechnie uważa. To alkohol, i to bardzo kaloryczny, zawierający cukry proste. Jest szczególnie niebezpieczne dla pacjentów z cukrzycą, bo powoduje gwałtowne wahania poziomu glukozy we krwi,” mówi lekarka Małgorzata Stokowska-Wojda, na co dzień pracująca w Łaszczowie. „Nie ma bezpiecznej dawki alkoholu. Każde spożycie, nawet wina czy piwa, może prowadzić do poważnych konsekwencji zdrowotnych.”

To właśnie piwo, ze swoim pozornie niewinnym wizerunkiem, staje się cichym zabójcą. Regularne picie tego trunku prowadzi do uzależnienia, co w dłuższej perspektywie może skutkować rozwojem wielu poważnych chorób. „Pacjenci nadużywający alkoholu cierpią na alkoholowe stłuszczenie wątroby, zapalenie, a w konsekwencji – marskość. To negatywnie wpływa także na trzustkę, co prowadzi do cukrzycy,” wyjaśnia lekarka Joanna Szeląg z Białegostoku.

Z danych wynika, że to właśnie piwo jest głównym sprawcą brzusznej otyłości, która jest niezwykle niebezpieczna – zwiększa ryzyko nadciśnienia, chorób serca i cukrzycy typu 2. „Smakosze piwa” często zmagają się z tzw. „mięśniem piwnym”, czyli charakterystycznym brzuchem, który jest efektem zaburzonego metabolizmu tłuszczów. „To poważny problem zdrowotny,” ostrzega lek. Wojciech Pacholicki, wiceprezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie.

W społeczeństwie panuje przyzwolenie na picie piwa. Widok ludzi pijących w parkach, na plażach, nawet podczas spacerów z dziećmi, stał się normalnością. Reklamy tego trunku zalewają media, a jego spożycie jest często bagatelizowane – „To tylko piwko” – słyszymy. Ale lekarze stanowczo podkreślają, że nie ma „tylko” w przypadku alkoholu. „Piwo nie gasi pragnienia, nie chłodzi organizmu, a zawarty w nim alkohol działa szkodliwie na serce, mózg i układ krwionośny,” mówi dr Agata Sławin z Dolnego Śląska.

Porozumienie Zielonogórskie apeluje do lekarzy, by angażowali się w edukację swoich pacjentów i pomagali im zmieniać nawyki. W gabinetach coraz częściej lekarze pytają pacjentów o ich nawyki alkoholowe, próbując uświadomić im, jakie zagrożenia niesie za sobą codzienne picie piwa. „Pacjenci często wypierają problem. Nie chcą widzieć, że codzienne spożycie piwa to już problem alkoholowy,” mówi Joanna Szeląg.

Eksperci z Porozumienia Zielonogórskiego wzywają do zmiany społecznych nawyków i podejścia do alkoholu. „Musimy nauczyć się świętować inaczej – bez alkoholu,” podkreśla Wojciech Pacholicki. „Kultura picia w Polsce jest dramatyczna i szkodliwa. Każdy alkohol, niezależnie od postaci, to trucizna i musi być potępiany.”

Lekarze zgodnie twierdzą, że edukacja i profilaktyka są konieczne w walce z rosnącym problemem alkoholizmu. Każda butelka wina, każde „niewinne” piwko w upalny dzień, może nasilać problemy zdrowotne. Dlatego, zanim pacjenci sięgną po kolejne „orzeźwienie” w gorący dzień, powinni mieć świadomość rzeczywistych konsekwencji.


id, Źródło: materiał prasowy