Alarmujący raport rezydentów o psychiatrii
Gdy lekarz zostaje na dyżurze sam z setką pacjentów
Lekarze w trakcie specjalizacji z psychiatrii są przeciążeni. Aż 80% z nich nie czuje się bezpiecznie podczas dyżurów.
Chaos zamiast nauki
Nowy raport Porozumienia Rezydentów OZZL ujawnia dramatyczny obraz dyżurowania w szpitalach psychiatrycznych. Ankietę, przeprowadzoną między 13 sierpnia a 2 września 2025 roku, wypełniło 825 lekarzy, czyli jedna trzecia wszystkich specjalizujących się w tej dziedzinie.
Młodzi psychiatrzy opisują chaos organizacyjny, przeciążenie pracą i brak elementarnego bezpieczeństwa.
Ponad 80% ankietowanych lekarzy nie czuje się bezpiecznie podczas dyżurów całodobowych, a 70% uważa, że pacjenci również nie są bezpieczni. W wielu przypadkach jeden lekarz odpowiada za kilka oddziałów jednocześnie – czasem nawet za ponad 300 pacjentów.
Nikt nie odbiera telefonu
Zgodnie z ustawą o zawodzie lekarza, specjalizujący się medyk powinien pracować pod nadzorem specjalisty. W praktyce – jak pokazuje raport – to fikcja.
Tylko 44% ankietowanych ma podczas dyżuru na miejscu specjalistę psychiatrii, a co trzeci lekarz nie ma nawet możliwości kontaktu telefonicznego z bardziej doświadczonym kolegą. – „Na grafiku jest specjalista pod telefonem, ale często nie odbiera” – relacjonuje jedna z osób cytowana w raporcie.
Porozumienie Rezydentów nazywa ten stan rzeczy „nadzorem nominalnym”. Formalnie ktoś odpowiada za młodego lekarza, ale faktycznie – jest on zdany wyłącznie na siebie.
Dyżur w pięciu miejscach naraz
Program specjalizacji w psychiatrii przewiduje dyżury tylko na oddziale ogólnopsychiatrycznym, pod okiem opiekuna. W rzeczywistości 97% lekarzy dyżuruje niezgodnie z programem, sprawuje opiekę w kilku jednostkach jednocześnie.
Niektórzy mają pod sobą izbę przyjęć, oddziały ogólne, detoksykacyjne, a nawet psychiatrię sądową i ZOL.
– „Na Izbie Przyjęć jestem sam, bez pielęgniarki i bez sanitariusza. W razie agresji – nie ma kto pomóc” – czytamy w jednej z odpowiedzi.
Inny lekarz dodaje: „Na dyżurze zajmuję się jednocześnie izbą przyjęć i oddziałem dziecięco-młodzieżowym. Nie czuję się bezpiecznie, nie mam wsparcia”.
Ryzyko wypalenia
Według danych z raportu, 51% rezydentów ma pod opieką ponad 100 pacjentów, a 20% – ponad 300. Brak kardiomonitorów, powolna diagnostyka, utrudniony dostęp do badań obrazowych – to codzienność.
Rezydenci podkreślają też problem nadmiernego obłożenia oddziałów i braku pielęgniarek, co zwiększa stres i ryzyko zdarzeń niepożądanych.
Z badań wynika również, że co trzeci lekarz czuł się zmuszony do dyżurowania, a połowa uważa, że pierwsze dyżury odbywała bez odpowiedniej pomocy. To – jak zaznaczają autorzy raportu – prosta droga do wypalenia zawodowego.
System szkolenia to fikcja
– „W psychiatrii specjalizanci nie uczą się leczenia, tylko przetrwania” – komentuje jeden z lekarzy współtworzących raport.
Zespół autorów – Sebastian Goncerz, Anna Depukat i Radosław Tymiński – podkreśla, że problem dotyczy również jakości leczenia pacjentów psychiatrycznych.
Według Porozumienia Rezydentów, aktualny system kształcenia w psychiatrii wymaga natychmiastowej naprawy, a wiele placówek nie realizuje programu specjalizacji zgodnie z prawem.
Propozycje zmian
Raport kończy się listą konkretnych rekomendacji. Lekarze postulują m.in.:
• wprowadzenie limitu – maksymalnie 100 pacjentów pod opieką jednego lekarza,
• obowiązek obecności specjalisty psychiatrii na terenie szpitala lub dyżuru pod telefonem z realnym obowiązkiem przyjazdu,
• zakaz dyżurowania na więcej niż jednym oddziale,
• zapewnienie całodobowego dostępu do badań diagnostycznych i kardiomonitorów,
• kontrolę realizacji programów specjalizacyjnych przez instytucje państwowe.
Choć psychiatria jest jedną z najbardziej deficytowych specjalizacji, to lekarze przyznają, że obecne warunki pracy zniechęcają do pozostania w zawodzie.
– „To, co się dzieje na psychiatrycznych dyżurach, jest proszeniem się o tragedię” – mówi jeden z rezydentów.
Raport Porozumienia Rezydentów jest jednym z najpełniejszych opracowań na temat sytuacji w psychiatrii w ostatnich latach. Jak podkreślają autorzy, nie jest on oskarżeniem wobec szpitali, tylko apelem o poprawę bezpieczeństwa lekarzy i pacjentów.