Na ważny temat

Centrum onkologii to nie biznes

O nowych wyzwaniach związanych z pakietem onkologicznym z dr. hab. med. Adamem Maciejczykiem, nowo wybranym dyrektorem Dolnośląskiego Centrum Onkologii, rozmawia Alicja Giedroyć

W krajobrazie po bitwie, czyli stanie po starciu Porozumienia Zielonogórskiego kontra Ministerstwo Zdrowia, najważniejsza jest dzisiaj odpowiedź na pytanie: Jak realizowana jest wizja resortu zdrowia dotycząca pakietu onkologicznego.
Na ten temat wypowiada się przedstawiciel grupy realizującej zamierzenia pakietu i przedstawiciel resortu zdrowia, dla którego jest to jedna z najważniejszych zmian w ochronie zdrowia.

Small adam maciejczyk postac opt

MT: Objął pan tę funkcję chyba w najgorszym możliwym momencie (10 grudnia 2014 roku – przyp. red.): nie dość, że radioterapeuci byli w sporze sądowym z pracodawcą, to jeszcze chirurdzy onkolodzy z ordynatorem na czele złożyli wypowiedzenia z pracy. A wszystko w przededniu wejścia w życie pakietu onkologicznego.

DR HAB. ADAM MACIEJCZYK: Moment rzeczywiście nie był najlepszy, ale dwie pierwsze kwestie nie są już aż tak problematyczne. Spór o czas pracy, zresztą nie tylko radioterapeutów, jest na etapie procesu i po prostu musi zostać rozstrzygnięty przez sąd. Trzeba czekać. Zresztą problemy te nie wpływają na proces leczenia. Chirurdzy wrócili do pracy natychmiast po zmianie dyrektora i współpracujemy na normalnych zasadach. Ta grupa protestowała m.in. w sprawie kolejek do zabiegów. Jest oczywiste, że to jedna ze spraw, którą należy pilnie zmienić. Wszyscy to rozumiemy. Personalne konflikty czy roszczenia pracownicze naprawdę nie są sprawami nie do rozwiązania. Najpoważniejszym problemem, przed którym stoi DCO, jest konieczność dostosowania się do wszystkich wymogów pakietu onkologicznego. To jest prawdziwe wyzwanie dla dyrektora. Nie mam stuprocentowej pewności, czy uda mi się wywiązać z tego zadania tak, jakbym chciał.

MT: Jest pan przeciwko pakietowi?

A.M.: Absolutnie nie! Uważam, że leczenie onkologiczne na dotychczasowych zasadach osiągnęło już dawno punkt krytyczny. Tak dalej po prostu się nie dało. Sama idea pakietu jest na pewno krokiem do przodu. Szkoda, że niektóre jego rozwiązania są niedopracowane, że zbyt późno opublikowano akty wykonawcze, co uniemożliwiło nam spełnienie wszystkich wymogów na czas.

MT: Przykład?

A.M.: Choćby sprawa zapewnienia pacjentom miejsc noclegowych. Nie dyskutuję z samą ideą ograniczania hospitalizacji w sytuacjach terapeutycznych, gdzie nie jest ona konieczna, jednak drastyczna obniżka jej wyceny przez NFZ (z 8 do 3 pkt) wymusza na nas zlecanie usługi hotelowej na zewnątrz. Jednak obowiązuje nas prawo o zamówieniach publicznych, konieczny jest przetarg. Tymczasem stosowne zarządzenie zostało opublikowane dopiero w grudniu. Nie mieliśmy szans, by rozstrzygnąć przetarg w takim tempie, aby od 1 stycznia 2015 roku zapewnić pacjentom w radioterapii noclegi poza szpitalem.

MT: Co najbardziej nie podoba się panu w pakiecie?

A.M.: Na pewno niedobrze się stało, że pakiet wprowadzono bez okresu przejściowego. Z tego powodu jest np. kłopot z rozliczaniem pacjentów, którzy rozpoczęli leczenie choćby w grudniu, a zakończą już po nowym roku. Musimy ich rozliczać według nowych zasad, a nie wiemy, jak do tego podejdzie NFZ. Na szczęście, z dolnośląskim oddziałem funduszu dobrze się współpracuje, jest wola porozumienia w trudnych sprawach. Nie podoba mi się także fakt, że pakiet jest zerojedynkowy, np. wymóg podjęcia leczenia w ciągu dwóch tygodni. Na pewno wobec dużej grupy pacjentów onkologicznych jest to uzasadnione, ale też pamiętajmy, że pakiet nie obejmuje wszystkich. Jest bardzo prawdopodobne, że w grupie chorych objętych pakietem będą przypadki, gdzie nie znajdziemy medycznego uzasadnienia do tak błyskawicznej terapii. Za to może być to konieczne wobec chorego, który znalazł się poza pakietem. Czy w takiej sytuacji mamy kierować się sztywnymi przepisami, a nie wiedzą medyczną?

MT: Czy DCO będzie w stanie spełnić ten wymóg, skoro jeszcze przed miesiącem chirurdzy alarmowali, że w kolejce do zabiegów czeka po 700 pacjentów?

A.M.: Obecnie kolejka jest już znacznie krótsza, choć do optymalnej sytuacji jeszcze daleko. Żeby każdego chorego wymagającego zabiegu można było w naszym ośrodku operować w ciągu dwóch tygodni, kolejka nie może być dłuższa niż na 150-200 osób. To się może udać, konieczne są jednak inwestycje. Obecnie w DCO przeprowadza się najwyżej 12 zabiegów dziennie. To maksimum naszych możliwości, głównie z powodu infrastruktury. Musimy zatem rozbudować blok operacyjny, zwiększyć liczbę łóżek pooperacyjnych, dokupić sprzęt. Pewne inwestycje nie są możliwe do zrealizowania w krótkich terminach, wymagają przynajmniej miesięcy. W przypadku DCO zasadniczym problemem jest baza. Centrum mieści się w starych budynkach, niektóre powstały jeszcze w XIX wieku. To jest tak naprawdę największe nasze ograniczenie, nie brak pieniędzy. Gdy ich brakuje, zawsze można wziąć kredyt, ale gdy nie ma przestrzeni do leczenia – to już znacznie gorzej.

MT: A ludzie? Jeśli nie będzie specjalistów, nawet najwspanialsza infrastruktura nie pomoże.

A.M.: Nie brakuje nam dobrych chirurgów, choć także w nich należy zainwestować. Poza DCO operują oni również w innych miejscach, trzeba stworzyć im motywację, żeby więcej zabiegów wykonywali w naszym ośrodku. To jest możliwe. Więcej dyspozycyjnych lekarzy potrzebujemy także do składu konsyliów. W tej kwestii chcę ściślej współpracować z innymi szpitalami.

MT: Dlaczego jako wieloletni szef zakładu radioterapii w DCO stawia pan na chirurgię? Nie będzie inwestycji związanych z pańską dziedziną? Czy może chirurgia jest bardziej opłacalna?

A.M.: Chirurgia nie jest bardziej opłacalna, ale centrum onkologii to nie biznes, to służba, świadomie podkreślam słowo służba. A inne inwestycje też będą. Musimy np. kupić akcelerator. Jednak sytuacja radioterapii w naszym ośrodku nie jest taka zła. Już teraz prawie mieścimy się w terminach narzuconych przez pakiet. Pacjenci czekają na leczenie w warunkach ambulatoryjnych dwa-trzy tygodnie.

MT: Jeszcze jakieś pomysły związane z DCO?

A.M.: W planach mamy także budowę nowego oddziału przeznaczonego wyłącznie do diagnostyki i leczenia guzów piersi, nie tylko o charakterze złośliwym. Brest-Units znajdują się w rekomendacjach unijnych. Takiego oddziału na Dolnym Śląsku nie ma i powinien powstać właśnie w DCO – największym wyspecjalizowanym ośrodku leczenia nowotworów w regionie. Jesteśmy też jedyną placówką, która realizuje wszystkie procedury radioterapeutyczne. To w sposób naturalny predestynuje nas do roli regionalnego lidera w sieci usług onkologicznych, która powinna powstać, zgodnie z założeniami Strategii Walki z Rakiem.

MT: Robi pan wrażenie optymisty, choć w DCO problemów nie brakuje. Uda się?

Do góry