Absolwenci

Izby lekarskie – koniec pobożnych życzeń

Lek. med. Artur Drobniak

Członek Komisji Młodego Lekarza OIL w Warszawie

Przez ostatnie półrocze minionego roku wielkie emocje wzbudzała, i nadal wzbudza, decyzja Naczelnej Rady Lekarskiej (na wniosek Konwentu Prezesów Okręgowych Rad Lekarskich) o podniesieniu składki członkowskiej z kwoty 40 do 60 zł. W prostym przeliczeniu roczna składka wzrosła z kwoty 480 zł do 720 zł. Zgodnie z tłumaczeniami prezesa NRL kwota ta nie wydaje się bardzo wygórowana, jeśli weźmie się pod uwagę wysokość składek opłacanych przez członków innych izb zawodów zaufania publicznego. Składka radców prawnych to 100 zł miesięcznie, adwokatów – jest zróżnicowana w zależności od regionu, ale wynosi minimum 150 zł miesięcznie, a notariusze płacą procent od taksy notarialnej (2,5 proc.). Pozornie więc powinniśmy być dumni i cieszyć się, że nasz samorząd oszczędził nas. I może faktycznie, porównując się z innymi możemy odnieść takie wrażenie.

Raczej nie inflacja

Razi jednak skala tej podwyżki. Prezes NRL dr Maciej Hamankiewicz tłumaczy, że składka nie była zmieniana od sześciu lat i w związku z inflacją musi być podwyższona. Ale skala podwyżki to 50 proc.! Z powodu inflacji? W naszym kraju, zwłaszcza w latach pokryzysowych, po zamrożeniu uposażeń lekarskich od kilku lat? Panie prezesie, ten argument jest zwyczajnie, po ludzku – nie na miejscu... Czy jest to decyzja całkowicie pozbawiona sensu i powinna być poddana jedynie krytyce? Niewątpliwie wielkie brawa należą się za dostrzeżenie potrzeby zwiększenia możliwości działań izb lekarskich na rzecz usprawnienia pomocy prawnej dla lekarzy. Wydaje się, że problemy prawne będą największym zmartwieniem naszego środowiska w najbliższych latach, zwłaszcza przy prowadzonej przez media polityce sensacji i postawie Ministerstwa Zdrowia, które wskazuje lekarzy jako winnych wszelkich nieprawidłowości w polskim systemie opieki zdrowotnej. Jeśli na taką bezpłatną prawną pomoc mają pójść te zwiększone środki – dołóżmy się wszyscy.

Zadbać o wizerunek

Wielkie brawa też za wzrost nakładów na doskonalenie zawodowe i organizację bezpłatnych szkoleń. Wiedza większości lekarzy odnośnie do prawa pracy, umiejętności prowadzenia działalności gospodarczej czy wreszcie pozyskiwania funduszy unijnych, jest znikoma. I jeżeli zapowiadane szkolenia będą miały wysoki merytoryczny poziom oraz dadzą słuchaczom umiejętności mające zastosowanie w praktyce, wówczas dodatkowe pieniądze zostaną słusznie spożytkowane. Jeśli jednak są to jedynie czcze zapowiedzi, będzie to kolejny pretekst, by lekarze odwrócili się bezpowrotnie od swojego samorządu.

W zapowiadanych zmianach najbardziej medialna jest inicjatywa wypłacania becikowego wprowadzonego przez Okręgową Izbę Lekarską w Warszawie. Kwota 1000 zł na dziecko dla rodzica lekarza brzmi pozytywnie. I taki zapewne był marketingowy zamysł twórców. Gdy jednak przyjrzymy się szczegółom owej dotacji, pojawiają się pewne wątpliwości. Otóż, jeśli oboje rodzice są lekarzami, co nierzadkie, dotacja przysługuje jedynie jednemu z nich (składkę płacą oboje). Dodatkowo izbowe becikowe jest dochodem, w związku z tym podlega opodatkowaniu. Podsumowując, de facto rodzice otrzymują ok. 800 zł netto. Biorąc pod uwagę fakt, że po podwyżce na OIL płacimy więcej o 240 zł rocznie na osobę, to zysk dla małżeństwa lekarskiego jest naprawdę niewielki. Z drugiej strony na taki gest zdobyła się jedynie izba w Warszawie. Pozostałe na razie nie zaproponowały swoim członkom żadnych dodatkowych przywilejów. Należy więc zapisać mały plusik po stronie warszawskich samorządowców.

Reasumując: w ogólnokrajowej dyskusji przewija się wiele słusznych argumentów zarówno zwolenników podniesienia składek, jak i ich przeciwników. Finał jest taki, że podwyżki już nie unikniemy, więc pozostaje mieć nadzieję, że wraz z podwyższeniem kwoty składki wzrośnie udział izby lekarskiej w dialogu z instytucjami rządowymi. Najważniejsze jest teraz, by marketingowo zawód lekarza dźwignął się z okolic dna, gdzie obecnie się znajduje, i osiągnął zasłużony poziom. Właśnie na tym polu, korzystając z powiększonych zasobów finansowych, najwięcej do uczynienia mają nasi koledzy z władz samorządu.

Do góry