Powitanie

Mit inspekcji

Iwona Konarska

Small img 3400 kolor  opt

Iwona Konarska

„Kto odpowiada za śmierć bliźniąt?”, „Dlaczego 32-letnia pacjentka nie przeżyła porodu?”, „Kto jest winny śmierci Bolka?”, „Śmierć 2,5-letniej dziewczynki musi być wyjaśniona”, wreszcie z ostatnich tygodni – „Dziewczynka z in vitro jeszcze nie była w domu”,

Nie, nie chcę pisać o tym, co łączy te wszystkie teksty – agresji wobec lekarzy, przeinaczeniach, ale i nieumiejętnej (delikatnie powiedziane) odpowiedzi lekarzy na stawiane zarzuty. Jeśli był błąd medyczny, musi być wyjaśniony, jeśli było przestępstwo – powinno być ukarane. Rodzinom trzeba pomóc się pozbierać, a społeczeństwu pokazać, że tragedia nie jest regułą.

Smutne i proste?

Tak, ale nie w kraju, gdzie ciągle żywy jest mit Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej (młodszym wyjaśniam, że ta założona w 1984 roku siła społeczna miała walczyć ze spekulacjami, ale tak się spodobała, że jak leci patrzyła wszystkim na ręce). Jeśli były podejrzenia, posyłano inspektorów trzech, którzy rozganiali towarzystwo i sporządzali notatkę. Huku było przy tym wiele.

Podobnie jest teraz – po każdej z tych tragedii w mediach pojawia się minister zdrowia, zarządza kontrolę, potem ją przedłuża, najlepiej o trzy miesiące, bo to poważniej wygląda, a następnie zleca, by skontrolowano wszystkie placówki – a to pediatryczne, a to ginekologiczne. Zwalnia się ordynatora i sporządza notatkę. Jaki był błąd w systemie, nadal nie wiadomo.

Piszę to wszystko ze smutkiem, bo takie kontrole nie prowadzą ochrony zdrowia w kierunku, gdzie błędów jest mniej. Widać to najlepiej na przykładzie tego, co wydarzyło się w Szczecinie. Przecież gdy klinika chciała przystąpić do rządowego programu leczenia niepłodności, musiała przejść całą długą weryfikację. I co? Wykonano ją w stylu Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej? No chyba tak, jeżeli (jak donoszą media) nie stosowano w klinice kodów kreskowych, ale ołówek kopiowy, którym podpisywano probówki.

Ale nic to, teraz znowu z hukiem i w blasku fleszy wysyła się kolejną kontrolę. Zwolni się ordynatora i sporządzi notatkę.

Tyle że zaufanie znowu zostało podkopane.

Tym razem tysięcy par i ich najbliższych.

Do góry