MT: Które punkty pakietu onkologicznego dotykają pacjentów najmocniej?

L.K.: Najgorsze moim zdaniem jest odebranie pacjentowi konstytucyjnego prawa wyboru lekarza. Chory po konsylium, jeśli zechce zmienić lekarza czy szpital, pozostanie poza pakietem onkologicznym i będzie czekał na terapię w drugiej, nieuprzywilejowanej kolejce. Dlatego piszę usprawiedliwienia, że np. pacjent nie chciał się napromieniować w Warszawie czy w Bydgoszczy, co prawda tam miał konsylium i tam był operowany, ale mieszka w Giżycku i łatwiej mu dojechać do Olsztyna. Jak długo mam się usprawiedliwiać, że kogoś leczę? Jesteśmy w takich sytuacjach na łasce urzędnika i pozostaje nam jedynie prosić o najniższy wymiar kary. Myślę, że prof. Jassem doskonale to ujął – należy zresetować system i zostawić z niego 10 proc.

MT: Które 10 proc. pakietu jest pani zdaniem wartościowe?

L.K.: Myślę, że wartościowy jest sam pomysł, żeby pacjent onkologiczny był priorytetowy i miał dostęp do nielimitowanych świadczeń, ale takich, jakie uzna jego lekarz, a nie system. Oczywiście według dostępnych standardów. System nie może sztywno regulować, co i w jakim momencie mam zrobić, bo jest to oderwane od rzeczywistości. Wydaje mi się, że dostaliśmy pakiet onkologiczny zamiast nielimitowanych świadczeń.

Jesteśmy strofowani przez ministra, że narzekamy, że nie umiemy sobie z pakietem poradzić, ale czy nie jest to dziwne, że wszyscy lekarze w Polsce sobie z systemem nie radzą.

Myślę, że dobry jest pomysł konsylium. Małe szpitale powinny być do niego obligowane, bo do tej pory nie były. Tyle że konsylia nie muszą odbywać się w przypadku wszystkich pacjentów. Krajowe rekomendacje wskazują, w których nowotworach leczenie powinno mieć charakter multidyscyplinarny.

Do góry