ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Kontrowersje
Specjalizacja z intensywnej terapii zbędna?
Iwona Dudzik
– Podjęłam się utworzenia nowej specjalizacji z intensywnej terapii i robię swoje. Realizuję to, co zaplanowali sami anestezjolodzy, niczego nie zmieniam – mówi prof. dr hab. med. Janina Stępińska, konsultant krajowy z dziedziny intensywnej terapii, której nominacji sprzeciwili się anestezjolodzy.
Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii nie akceptuje planów kształcenia lekarzy różnych dyscyplin w nowej specjalności medycznej „intensywna terapia” i rekomenduje swoim członkom rezygnację z wszelkich funkcji związanych z tym przedsięwzięciem. Jednak resort zdrowia nie zrezygnował z planów uruchomienia tej specjalizacji i realizuje je pod kierunkiem prof. Stępińskiej.
Przypomnijmy: specjalizację z intensywnej terapii utworzył minister zdrowia rozporządzeniem z 2 stycznia 2013 roku w odpowiedzi na zapotrzebowanie na usługi medyczne z zakresu ratowania życia. Wcześniej projekt poparli m.in. konsultanci krajowi w dziedzinie chirurgii dziecięcej, chorób płuc, chorób wewnętrznych, chorób zakaźnych, neonatologii, neurochirurgii, pediatrii, toksykologii klinicznej. Tymczasem od początku anestezjolodzy argumentowali, że spowoduje to pogorszenie jakości opieki nad pacjentami. Domagali się przestrzegania standardów unijnych dotyczących szkolenia lekarzy i swego udziału w tworzeniu szczegółowych zasad tego kształcenia. To, czego najbardziej się obawiali, to tworzenia sprofilowanej intensywnej terapii przez nowych specjalistów i odebrania części środków przeznaczonych na oddziały intensywnej terapii.
Mimo wszystko udało się znaleźć kompromis, a konsultantem w nowej dziedzinie został prof. dr hab. med. Andrzej Kübler z USK we Wrocławiu. Sprawa odżyła ponownie w tym roku, gdy po rezygnacji prof. Küblera nowym konsultantem w dziedzinie intensywnej terapii została prof. Janina Stępińska z Instytutu Kardiologii w Aninie.
Nie można znać się na wszystkim
Wcześniej prof. Stępińska jako prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego zabiegała, aby kardiolodzy mieli prawo do prowadzenia swoich pacjentów kardiologicznych w stanie zagrożenia życia i nie musieli ich przekazywać anestezjologom na oddziały intensywnej terapii. Wiele razy kardiolodzy podkreślali (pisaliśmy o tym w MT nr 9/2013), że konieczna jest zmiana przepisów oraz niekorzystnego dla nich systemu rozliczenia. Zgodnie z nim oddziały intensywnej terapii oprócz rozliczenia JGP otrzymują dodatkowe kwoty wyliczane według skali TISS-28 (pozwala skalkulować, ile szpital powinien otrzymać pieniędzy za dzień opieki nad pacjentem w zależności od jego stanu). Za dzień opieki nad chorym OIT może otrzymać od 900 do kilku tysięcy złotych więcej, niż gdy ten sam pacjent jest leczony na intensywnej terapii kardiologicznej.
Po nominacji prof. Stępińskiej pojawiły się znowu obawy, że planowane jest oddzielenie intensywnej terapii od anestezjologii. Niedawne spotkania w Ministerstwie Zdrowia nie uspokoiły nastrojów.
Zdaniem anestezjologów powołanie kardiologa na stanowisko konsultanta intensywnej terapii to błąd. – Nie ma możliwości, aby kardiolog znał się na np. urazie wielonarządowym. A jednak nagle ma nadzorować oddziały intensywnej terapii i ma mieć prawo wtrącania się do klinik prowadzonych przez profesorów z intensywnej terapii. Jaka jest w tym logika? W jaki sposób kardiolog będzie nadzorował kształcenie i wykonywanie obowiązków na oddziale intensywnej terapii? To ewidentnie kontrowersyjne – mówi dr n. med. Jerzy Wyszumirski, przewodniczący Zarządu Głównego Związku Zawodowego Anestezjologów.
Dr Wyszumirski przypomina, że MZ wprowadzało zmiany w sposób kontrowersyjny, bez konsultacji z anestezjologami. – Jako przedstawiciele środowiska ze względu na dobro pacjenta podeszliśmy życzliwie i konsyliacyjnie, pochyliliśmy się nad tym projektem, licząc, że stworzymy nową jakość przez poszerzenie zakresu specjalistów, którzy będą odpowiednio wyszkoleni. Uznaliśmy za słuszne, by ci lekarze, którzy mają już specjalizacje, mogli jeszcze dodatkowo robić nową z intensywnej terapii. Stwierdziliśmy jednak, że aby zyskać lepszą jakość, trzeba spełnić określone warunki – ludzie muszą być w odpowiedni sposób wykształceni. Nie można np. chirurga mianować specjalistą intensywnej terapii. On musi się tego nauczyć, pracując przez dwa lata na oddziale intensywnej terapii. Musi być kształcony zgodnie z odpowiednim, europejskim programem, który bezpośrednio implantujemy. Nie może być mianowania ani żadnych „krótkich ścieżek” w kształceniu. Takie były ustalenia – tłumaczy dr Wyszumirski.
Proponujemy system trzystopniowy
Zwraca też uwagę na inny problem: – W rozporządzeniu wymieniono 19 specjalności, które mogą starać się o przyznanie tytułu z nowej specjalizacji z intensywnej terapii, a nie ma wśród nich specjalistów anestezjologii i intensywnej terapii. Czy zatem będziemy specjalistami z zakresu intensywnej terapii automatycznie, czy powinniśmy się zwrócić do ministerstwa o nadanie tytułu z intensywnej terapii?
Kolejną sprawą, która bardzo niepokoi anestezjologów, jest miejsce pracy kardiologów, neurologów, chirurgów i innych lekarzy po uzyskaniu nowej specjalności. – W zamyśle ministerstwa, gdy się porozumiewaliśmy, w 2013 roku, chodziło o polepszenie obsady na oddziałach intensywnej terapii. Teraz wiemy, że lekarze wrócą na swoje oddziały i będą prowadzić intensywne terapie jednonarządowe. Nie ma czegoś takiego jak polska definicja intensywnej terapii, jest jednak europejska definicja intensywnej terapii, której normy powinniśmy spełniać. Zasadniczy cel, jakim było rozszerzenie składu o inne specjalności, nie będzie zrealizowany, bo takich osób nie przybędzie, a pacjentom może to tylko zaszkodzić. Dlatego uważamy, że porozumienie zostało zerwane i w tej formie nie można go realizować. Uchwała podpisana w imieniu ZG Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii przez prezesa PTAiIT prof. dr. hab. med. Piotra Knapika mówi wyraźnie o wycofaniu poparcia dla takiej inicjatywy edukacyjnej. Mam nadzieję, że nikt z kolegów pod takim kształceniem się nie podpisze – dodaje dr Wyszumirski.
Anestezjolodzy proponują inne rozwiązanie – system trzystopniowy opieki nad pacjentem w stanie krytycznym. – Wtedy intensywna terapia byłaby stopniem najwyższym, natomiast w pośrednich stopniach opieki lokowałyby się nadzór oraz intensywna opieka. Tym zajmowałyby się osoby, które uzyskały nową specjalizację według programu przedstawionego przez prof. Stępińską – tłumaczą. Idą nawet dalej i całkowicie podważają zasadność tworzenia nowej specjalizacji z intensywnej terapii. – Dodatkowe kształcenie nie jest już priorytetowe, bo w ostatnich latach liczba specjalistów z naszej dziedziny zwiększyła się o młodych lekarzy. O wiele gorzej jest w innych specjalizacjach, gdzie jest krytyczny niedobór specjalistów. Wydawanie pieniędzy akurat na to szkolenie wydaje nam się dziwne, skoro cały czas mówimy, że brakuje nie ludzi, tylko nowych łóżek intensywnej terapii – dodaje dr Wyszumirski.
Nadzieja na jesień
Co dalej? – Teraz czekamy, co powie ministerstwo. Jeśli mimo naszego sprzeciwu będzie realizowało swój program specjalizacji w formie nakazowej, może to zrobić, ale takie rozwiązania sytuują nasze państwo wśród tych na wschód od Europy – dodaje dr Wyszumirski.
Jak zapewniają anestezjolodzy, żadne rozmowy z MZ obecnie się nie toczą.
Prof. Stępińska jest jednak zdeterminowana. – Nie chcę przecież realizować niczego innego, jak tylko to, co wypracowali sami anestezjolodzy w 2013 roku. Nie chcę wprowadzać żadnych zmian. Raptem cudowne rozwiązania okazały się złe – mówi prof. Stępińska i podkreśla: – Jestem kardiologiem, byłym prezesem Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, od lat zajmuję się intensywną terapią. Widzę potrzebę specjalizacji z intensywnej terapii. Od decyzji minęły ponad dwa lata, już czas szkolić specjalistów. W 9 ośrodkach jest 37 miejsc specjalizacyjnych, mam nadzieję, że od jesieni zainteresowani lekarze rozpoczną specjalizację.
Po szczegóły konsultant odsyła do ministra zdrowia: – To pan minister powołał specjalizację i to on powinien odpowiedzieć anestezjologom.
Ministerstwo jednak milczy. A bez anestezjologów nie uda się mu przeprowadzić szkolenia z nowej specjalizacji.