ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Procesy
Gdy szef krytycznie ocenia podwładnego
Robert Horbaczewski
Kardiolog Włodzimierz B. przez sześć lat był zatrudniony w szpitalu powiatowym na stanowisku ordynatora oddziału wewnętrznego z pododdziałem kardiologii. W sierpniu 2011 roku ponownie komisja konkursowa wybrała go na to stanowisko. Decyzję komisji poparli lekarze zatrudnieni na oddziale, dając temu wyraz w piśmie do dyrektora szpitala.
Dyrektor mówi nie
Marek P., z wykształcenia ekonomista, który stanowisko dyrektora szpitala objął kilka miesięcy wcześniej, poinformował przewodniczącego komisji konkursowej, że wbrew jej decyzji nie zatrudni Włodzimierza B. W pisemnym uzasadnieniu stwierdził, że Włodzimierz B. funkcję ordynatora pełnił od sześciu lat i był jedynym specjalistą kardiologii zatrudnionym na tym oddziale. Dyrektor wskazał, że w tym okresie żaden z lekarzy nie rozpoczął specjalizacji w zakresie kardiologii, a sam ordynator nie przyczynił się do pozyskania do pracy na oddziale specjalisty kardiologa. Spowodowało to obniżenie przez NFZ stawki za jeden punkt kontraktowy. Dyrektor zauważył ponadto, że Włodzimierz B. w czasie, kiedy kierował oddziałem, nie zgłaszał mu braków kadrowych. Nie poinformował także, że 30 kwietnia 2011 roku odszedł kardiolog z poradni kardiologicznej. Milczał też o problemach związanych z przyjmowaniem pacjentów w tejże poradni. O tym wszystkim dyrekcja szpitala dowiedziała się od personelu oddziału i od pacjentów. Marek P. w uzasadnieniu napisał, że dr Włodzimierz B. swoim postępowaniem dążył do tego, aby na oddziale i pododdziale był jedynym kardiologiem, co stawia pacjentów w roli zakładników. Przy takim postępowaniu zawarcie kontraktu w zakresie świadczeń kardiologicznych może być niemożliwe. Zaznaczył także, iż ma prawo przypuszczać, że „indywidualny interes ordynatora bierze górę nad interesem pacjentów i szpitala”.
Włodzimierz B. sformułowaniami poczuł się dotknięty, szczególnie stwierdzeniem dotyczącym uprawiania przez niego prywaty. Uznał, że formułowanie poglądów dotyczących jego stosunku do kwalifikacji zawodowych nie mieści się w granicach dopuszczalnej krytyki określonej w przepisach ustawy o działalności leczniczej. Jego zdaniem dyrektor nie miał też prawa do wypowiadania krytycznych uwag dotyczących polityki kadrowej na podległym oddziale szpitalnym. A zarzuty, które sformułował, są nieprawdziwe i krzywdzące. W konsekwencji pozwał Marka P. o naruszenie dóbr osobistych. Domagał się nie tylko przeprosin na forum rady powiatu i w prasie lokalnej, lecz także zapłaty 5 tys. zł na cele społeczne.
Pozew oddalony
Sąd Okręgowy w Radomiu oddalił jego roszczenie. Stwierdził, że przedstawione przez dyrektora fakty dotyczące sytuacji na oddziale wewnętrznym z pododdziałem kardiologii są prawdziwe. Nadto dyrektor szpitala, podejmując decyzję o niezatrudnieniu Włodzimierza B., wziął pod uwagę skargi na jego zachowanie zgłaszane przez pacjentów. Dwa miesiące przed rozstrzygnięciem konkursu poinformowała o nich pełnomocnik do spraw pacjentów, zgłosiła też zastrzeżenia do dokumentacji lekarskiej, stwierdzając, że jest ona „prowadzona w sposób skandaliczny”, i podała konkretne przykłady.
Prosty wniosek
Dyrektor szpitala ma prawo w ramach obowiązków służbowych ocenić krytycznie kandydata do pełnienia funkcji ordynatora. Krytyka oparta na faktach nie narusza dóbr osobistych.
Sąd podkreślił, że w procesach o ochronę dóbr osobistych o tym, czy doszło do ich naruszenia, nie decyduje samo subiektywne odczucie osoby żądającej ochrony, ale kryteria obiektywne, czyli jak to zdarzenie zostało ocenione przez opinię publiczną. Przesłanką ustalenia, że doszło do naruszenia dobra osobistego, jest też stwierdzenie, że czyn naruszający był działaniem bezprawnym.
Sąd stwierdził, że zachowanie dyrektora nie nosi znamion bezprawności. Artykuł 49 ust. 3 ustawy o działalności leczniczej z 15 kwietnia 2011 roku oraz par. 16 rozporządzenia MZiOS z 19 sierpnia 1998 roku stanowią, że jeżeli z kandydatem wybranym w drodze postępowania konkursowego nie nawiązano stosunku pracy, właściwy podmiot uzasadnia na piśmie tę odmowę, uzasadnienie przekazuje komisji konkursowej oraz kandydatowi na jego wniosek. Dyrektor szpitala takie uzasadnienie sporządził, więc działał w ramach porządku prawnego. Nie można zatem uznać, że rozgłaszał nieprawdziwe informacje o byłym ordynatorze.
Obowiązek dbałości
Sąd zauważył, że dyrektor placówki leczniczej ma obowiązek dbania o jej prawidłowe funkcjonowanie i ma prawo do wyrażania opinii o funkcjonowaniu jej oddziałów. Odpowiada za jej całościowe sprawne działanie oraz zapewnienie odpowiedniej kadry, ma więc również prawo do oceny współpracowników.
Sąd podkreślił, że wypowiedź pozwanego dyrektora należy odczytywać obiektywnie. Proces nie wykazał, aby dyrektor rozgłaszał informacje na temat doktora – zgodnie ze swoim uprawnieniem wystosował jedynie pismo do komisji konkursowej. Na sesji komisji zdrowia rady powiatu przebieg zdarzeń dotyczących tych kwestii przedstawił w jego imieniu dyrektor do spraw medycznych. On sam w piśmie do przewodniczącego komisji napisał, że jego decyzja podjęta została na podstawie stosowanych przepisów, a polemika prowadzona na forum publicznym podważa jego autorytet jako dyrektora placówki.
Wyrok utrzymał Sąd Apelacyjny w Lublinie (sygn. I ACa 770/14).
Włodzimierz B. z kolei skierował sprawę do sądu pracy, a ten prawomocnym wyrokiem przywrócił go do pracy. Jednak on sam zdecydował, że będzie prowadził prywatną praktykę w swoim gabinecie, pracuje też w innym mieście.