NIZP-PZH jako instytut na przełomie 2013 i 2014 roku opracował pierwsze wojewódzkie mapy potrzeb zdrowotnych dla Ministerstwa Zdrowia na potrzeby „Policy Document”, który był przygotowywany przez MZ dla Komisji Europejskiej, co było warunkiem otrzymania unijnych środków na zdrowie. Razem z Departamentem Funduszy Europejskich i urzędami wojewódzkimi zespół NIZP-PZH przygotował mapy, których jakość została wysoko oceniona przez MZ i KE. Było to pilotażowe przedsięwzięcie.

Niezależnie od tego co cztery lata wydajemy książkę „Sytuacja zdrowotna ludności Polski i jej uwarunkowania”, która w kilkuset egzemplarzach trafia do najważniejszych osób w kraju. Wydawnictwo stanowi skumulowany zbiór informacji z różnych źródeł na temat naszej sytuacji zdrowotnej przedstawionej w porównaniu z innymi krajami UE. Jeżeli zatem ktoś mówi, że w naszym kraju nie ma kompleksowo zbieranych i analizowanych informacji dotyczących sytuacji zdrowotnej, to znaczy, że książki nie czytał albo być może nie wie, że jest ona periodycznie publikowana przez NIZP-PZH. Informacji o zdrowiu ludności jest bardzo dużo – i u nas, i w GUS, i w MZ. Rzecz w tym, żeby je zebrać, opisać, przeanalizować i sformułować czytelne wnioski, co właśnie co cztery lata robimy.

W kontekst map potrzeb zdrowotnych można wpisać dyskusję o onkologii, czyli gałęzi medycyny, w której mimo ogromnych nakładów finansowych wyniki są dalekie od oczekiwań. Jeśli zestawimy jeden z głównych wskaźników efektywności onkologii, czyli pięcioletnie przeżycia osób leczonych onkologicznie w Polsce z innymi krajami europejskimi, szybko okaże się, że jest niedobrze. Pakiet onkologiczny mimo swoich niedoskonałości jednak funkcjonuje i zwraca uwagę na potrzebę udoskonalenia systemu. Chodzi m.in. o to, żeby był koordynator leczenia, żeby pacjent nie gubił się w systemie i żeby były terminy graniczne dotyczące diagnostyki oraz rozpoczęcia leczenia. Słyszałem znanego onkologa, który mówił, że u niego w ośrodku pacjent maksymalnie po sześciu tygodniach rozpoczyna leczenie. Tylko że mówi on o bardzo dobrej placówce. Niech pojedzie do niektórych województw czy w tzw. Polskę powiatową, zobaczy, że trwa to znacznie dłużej. Mapy takie różnice wykażą.

Roman Kolek, wicemarszałek województwa opolskiego

Od początku uważałem, podobnie jak samorządy innych województw, że to strategie regionalne powinny decydować o dostępie do usług zdrowotnych. Na poziomie regionu rozeznanie co do faktycznych możliwości i potrzeb, jak również kreowania rynku świadczeń zdrowotnych, jest najlepsze. Ministerstwo Zdrowia, przedstawiając projekt ustawy, zakładało, że to wojewodowie będą opracowywali te mapy.

Small dawka n2o

Dawka N2O

Osobiście uważam, że my w regionach mamy w zapisach ustawowych zadania dotyczące odpowiedzialności za zdrowie i kreowanie regionalnej polityki zdrowotnej. Takie mapy powinny być narzędziem kreowania polityki, ale nie powinny być tworzone centralnie. Podjęto decyzję inną, wynikającą z woli centralizacji i przenoszenia odpowiedzialności na ministra zdrowia.

Z drugiej strony są duże obawy co do kształtu tych map. Bo tak naprawdę chyba do końca nikt nie wie, jaka to będzie wizja. Czy to będzie sieć, o której mówi się od dawna, czy to będzie tylko zarys, który będzie podstawą do kontraktowania świadczeń? Założenia, które zapisano w ustawie, że umowy na świadczenia zdrowotne mają być zawierane w oparciu o zakreślone mapy na okres dłuższy, są jak najbardziej zasadne. Jeżeli dzisiaj pojawiają się wątpliwości, czy mapy będą rzetelne, czy będą odzwierciedlały tylko rynek publicznych usług zdrowotnych, to rzeczywiście mamy zbyt wiele niewiadomych.

Myślenie z pozycji Warszawy, że samorząd województwa odpowiedzialny za własne jednostki będzie je faworyzował podczas tworzenia map, jest całkowicie nieuzasadnione. Ja jako radny sejmiku czuję się odpowiedzialny za zdrowie w całym regionie, a nie tylko za zdrowie, które jest ratowane w szpitalach marszałkowskich. Odpowiadam za profilaktykę, za promocję, za wszystko, co jest związane ze zdrowiem każdego mieszkańca naszego regionu.

Do góry