ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Adwokaci diabła
W obliczu braku możliwości wyeliminowania zjawiska dopingu i ujawniania afer świadczących o niedoskonałości systemu jego zwalczania coraz głośniej odzywają się głosy poparcia dla legalizacji dopingu. Skłania do tego przekonanie, że „wszyscy biorą”, a potwierdzać to mają liczne afery, głównie na szczytach sportu. Wielu sportowców, w tym m.in. znany polski płotkarz Paweł Januszewski, oficjalnie głosi, że zwalczanie dopingu to fikcja pochłaniająca coraz to większe koszty. Zdaniem innych „adwokatów dopingu” nie jest on wcale bardziej szkodliwy od wyczerpujących treningów, a jego legalizacja umożliwiłaby na przykład stosowanie go w kontrolowanych przez lekarzy warunkach. Uznając doping za legalny, niektórzy proponują, aby wskazać konkretne substancje i konkretne sytuacje, w których można by go stosować.
Te i podobne argumenty dają się łatwo storpedować. Jeśli chcemy uznać doping za dozwolony, to po pierwsze należałoby określić kryteria. Czy legalizacja ma dotyczyć całego sportu? Czy może tylko profesjonalnego? A co ze sportem młodzieżowym? Kontrolować? Rozdzielenie poszczególnych kategorii po prostu jest niewykonalne. W sporcie zawodowym można by się spodziewać nie tylko presji, ale żądania dostosowywania charakteru treningu pod dyktando dopingu. Po ewentualnej legalizacji dopingu nie będzie wygrywać najlepszy. Będzie wygrywał ten, którego organizm najlepiej zaadaptuje się do podawanych substancji. Śmiem twierdzić, że powstawanie coraz to nowych związków dopingujących stanowiłoby zagrożenie dla zdrowia nie tylko sportowców, ale dla całego gatunku homo sapiens.
Harmonia ze światem
Tymczasem nie jest prawdą, że wszyscy sportowcy biorą. Potwierdzają to negatywne wyniki przytłaczającej ilości wykonanych testów antydopingowych, a także liczne wypowiedzi wybitnych sportowców i podejmowane przez nich działania promujące czysty sport. W przeprowadzonych w 2010 i w 2012 roku badaniach ankietowych podczas poznańskiego i warszawskiego maratonu zaledwie 6,5 proc. z 2773 ankietowanych uczestników wypowiedziało się za legalizacją dopingu, 81,5 proc. było za zdecydowanym przeprowadzaniem kontroli w biegach amatorskich.
Po wielu latach mojej pracy i działań w walce z dopingiem na często zadawane pytanie o to, czy jesteśmy w stanie wyeliminować doping z życia sportowego, odpowiem tak, jak uczynił to kilka lat temu były przewodniczący MKOl Jacques Rogge: „Nie możemy wygrać wojny z dopingiem – możemy jednak wygrać wiele bitew i trzymać na wodzy mentalność dopingową. Zawsze będą tacy, którzy zastosują doping. Sport stanowi bowiem odzwierciedlenie społeczeństwa (…), dlatego nigdy nie będziemy mieć całkowicie czystego sportu. Ale możemy uczynić go znacznie czystszym niż jest obecnie”.
W nawiązaniu do tej wypowiedzi, zwłaszcza tej części, która mówi, że „sport stanowi odzwierciedlenie społeczeństwa”, dodam, że tak jak nie da się wygrać wojny z dopingiem, tak niemożliwe jest wyeliminowanie presji ze współczesnego życia. Jednak tak jak sport „możemy uczynić znacznie czystszym niż obecnie,” tak nasze życie możemy uczynić spokojniejszym, bardziej sensownym. Możemy zatrzymać się w wyścigu niepohamowanych pragnień i zawyżanych celów, próbować uwolnić się od stale narastającej wewnętrznej presji niszczącej naturalną motywację do mądrego funkcjonowania. Ratunkiem jest coraz częściej powtarzana potrzeba świadomego zwolnienia tempa życia – propagujący to nurt określany jest mianem slow life, choć ja nazwałbym to powrotem do normalności. Nie jest to nurt przeciw cywilizacji i rozwojowi, ale styl życia, którego celem, jak określa psychoterapeuta Wojciech Eichelberger, jest właśnie ratowanie się przed katastrofą cywilizacyjną. Nie należy go rozumieć jako zaciągania hamulca, ale raczej jako zdejmowanie nogi z gazu.
Jest jednak coś, co może dawać nadzieję na życie bez dopingu. Tiziano Terzani, włoski pisarz i reporter, który zmagał się z chorobą nowotworową, a przez podróże odmienił swoje spojrzenie na życie, napisał, iż najważniejsza jest harmonia ze światem. Piękno ruchu i owa harmonia to ideały sportów starożytnych. Mam nadzieję na ich powrót. Na koniec dodam, a wiem to z własnego doświadczenia, że w procesie odnajdywania harmonii dużą rolę odgrywa rozsądna, niewymuszona aktywność fizyczna. Towarzyszący jej swobodny przepływ myśli uruchamia podświadomość, która często stawia pytania o wartość wytyczanych sobie celów i sens naszego życia.
Komentarz
Prof. dr hab. med. Krzysztof Klukowski
Instytut Optoelektroniki Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie
Prof. dr hab. med. Krzysztof Klukowski
Jeszcze przed wskrzeszeniem nowożytnych igrzysk olimpijskich Pierre de Coubertin wypowiedział znamienne słowa: „W życiu ważny jest nie triumf, lecz walka. Istotną rzeczą jest nie zwyciężać, lecz umieć toczyć rycerski bój”. Większość sportowców pragnie zwyciężać w uczciwej walce, ale niestety do idei fair play nie stosują się wszyscy uczestnicy zmagań sportowych. Chęć bycia mistrzem, perspektywa wysokich nagród, olbrzymia popularność idoli sportowych oraz możliwość dojścia na skróty do upragnionego celu sprzyjają stosowaniu niedozwolonych środków wspomagających zdolności psychofizyczne zawodników. Również wysokie tempo życia i wieczna pogoń za utraconym czasem powodujące szybsze zmęczenie organizmu skłaniają do częstszego stosowania psychostymulantów. Te z kolei zwiększają zapotrzebowanie na środki nasenne, bowiem rozpędzony organizm potrzebuje wypoczynku ze wspomaganiem farmakologicznym. Gorzej, jeżeli młodzi ludzie, w tym także sportowcy, sięgają po dopalacze, bo potrzebują silniejszych wrażeń bądź szukają zapomnienia od trapiących ich problemów. Współczesne osiągnięcia chemii i farmacji spowodowały lawinowy napływ na czarny rynek zabronionych i jeszcze nie do końca zbadanych specyfików. Stąd częste tragedie w postaci skrajnych zachowań destrukcyjnych lub samobójstw. Powyższe problemy dotyczą nas wszystkich, nie są tylko domeną sportowców, zatem wymagają instytucjonalnych i pozainstytucjonalnych działań zapobiegawczych.