– Często rodzice traktują izbę przyjęć jak poradnię rejonową. Zgłaszają się z problemami, które leżą w zakresie kompetencji lekarzy POZ lub nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej. To jest główną przyczyną przeciążenia personelu medycznego izb przyjęć i niepotrzebnego tłoku czekających znerwicowanych rodziców – mówi lek. Fajęcka-Dembińska.

Zalew pacjentów, którzy powinni najpierw zwrócić się o pomoc do poradni POZ lub nocnej pomocy lekarskiej, jest także największą bolączką SOR dziecięcych. – Ale to właśnie dlatego konieczne jest wprowadzenie dobrego triage, tak aby wśród ogromnej ilości pacjentów nie przegapić tych najbardziej chorych, którzy wyjściowo nie sprawiają takiego wrażenia – argumentuje lek. med. Katarzyna Hrnčiar, kierownik izby przyjęć USD w Krakowie.

Proces przyjęcia pacjenta do szpitala w systemie Manchester

Zdecydowana większość opracowanych systemów segregacji wewnątrzszpitalnej opiera się na systemie Manchester. Polega on na kodowaniu kolorami i dopasowaniu do nich określonych parametrów stanu klinicznego pacjenta.

Pacjent, który trafia do szpitala, zawsze jest poddawany segregacji. Osoby prowadzące triage to pielęgniarka, ratownik medyczny, a w sytuacjach wątpliwych lekarz. Na podstawie wywiadu, objawów, prostego badania i opracowanego algorytmu przydzielają jedną z kategorii pilności powiązaną z czasem oczekiwania:

czerwona – pomoc natychmiastowa – oczekiwanie na lekarza – 0 minut,

pomarańczowa – czas oczekiwania na lekarza – do 10 minut,

żółta – czas oczekiwania na badanie – do 60 minut,

zielona – czas oczekiwania na badanie – do 120 minut,

niebieska – czas oczekiwania na badanie – do 240 minut.


Pacjent jest informowany o maksymalnym czasie oczekiwania na kontakt z lekarzem. Stosowanie systemu segregacji wiąże się z koniecznością wypełnienia kompletnej dokumentacji nawet w sytuacji niezwykle błahego przypadku.

Nieco więcej schematów segregacyjnych jest opracowanych dla zespołów ratownictwa medycznego w warunkach pozaszpitalnych. Jest tu np. System START, JUMP START dla dzieci, CAREFLIGHT Triage, w Europie Triage SIEVE czy też Triage SORT. Wszystkie one skupiają się wokół podobnych parametrów klinicznych, mają wady i zalety, co daje możliwość wyboru.

Ciągłe poprawianie systemu

SOR przyjmuje wszystkich pacjentów, nikogo nie odsyła. O kolejności ich przyjmowania decyduje przede wszystkim stan pacjenta. To jednak oznacza wydłużenie czasu oczekiwania nawet do kilku godzin, a dla zespołu SOR wyczerpujące dyżury. – Jeśli wyjściowy priorytet pacjenta został źle nadany, może zdarzyć się nieszczęście. Cały czas staramy się poprawić sposób triage, aby wyłapać pacjentów najbardziej pilnych. Dawniej np. zdarzało się omijanie niektórych pomiarów, obecnie już nie. W przypadku posocznicy meningokokowej to nie dni, ale godziny decydują o rokowaniu. Czasem pacjent zgłasza się tylko z gorączką, a po kilkunastu, kilkudziesięciu minutach jego stan dramatycznie się pogarsza – dodaje lek. Katarzyna Hrnčiar. Istotny jest retriage – rodzice są informowani, że jeśli pojawiają się nowe objawy lub stan pacjenta pogorszy się, powinni ponownie zgłosić się do triage.

Zdaniem lekarki, by triage działał tak jak w USA czy Kanadzie, konieczne są szkolenia i zmiany organizacyjne. – Szczególnie na SOR dziecięcych, bo systemy triażowania dzieci opisywane w literaturze są bardziej skomplikowane niż dorosłych. U dzieci funkcje życiowe (czynność serca, częstość oddechów, ciśnienie tętnicze) zmieniają się z wiekiem. Orientowanie się w tym wymaga wiedzy i doświadczenia – wyjaśnia.

O tym, że warto dostosować się do wymogów triage, przekonują doświadczenia WSS nr 5 w Sosnowcu, który z powodzeniem stosuje system od wielu lat. Tamtejszy SOR przyjmuje ok. 20 tys. pacjentów rocznie. To tam trafili poszkodowani po zawaleniu się hali na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich, ofiary katastrofy pociągu w Szczekocinach czy wypadków górniczych. – Oczywiście, kiedy ktoś ze zwichniętym palcem czeka siedem godzin, bo akurat przywożeni są pacjenci „czerwoni”, nie jest zadowolony. Jednak gdy na SOR jest kilkudziesięciu pacjentów, tylko działający automatycznie triage pozwala lekarzom szybko orientować się w sytuacji. To dobry system, wcale nie powoduje nadmiaru biurokracji – mówi Mirosław Rusecki, rzecznik szpitala.

Tym, którzy wątpią w triage, krajowy konsultant w dziedzinie ratownictwa medycznego odpowiada, że pacjenci zgłaszający się na SOR czy też do izb przyjęć z zachorowaniami niebędącymi zagrożeniem życia, muszą czekać. – Tylko takie postępowanie pozwoli, by nie doszło do najtragiczniejszych zdarzeń w postaci zgonów do uniknięcia – argumentuje prof. Ładny.

Oszczędny przegrywa dwa razy

Z kolei prof. dr hab. med. Teresa Jackowska, krajowy konsultant w dziedzinie pediatrii, jako najsłabsze ogniwo segregacji medycznej wskazuje nadmierną oszczędność szpitali, czego efektem jest to, że jeden lekarz jednocześnie pełni dyżury na SOR lub w izbie przyjęć oraz na oddziale szpitalnym pediatrycznym i noworodkowym. To stwarza zagrożenie dla dziecka zarówno związane z czasem oczekiwania na lekarza, jak i pod względem epidemiologicznym. Może się zdarzyć, że ten sam lekarz w czasie godzin dyżurowych zajmuje się zdrowym noworodkiem i pacjentem z nieokreślonym zakażeniem. – Oddziały pediatryczne to oddziały infekcyjne. Według moich informacji takich oddziałów powiatowych jest wiele. I to na tych oddziałach zdarzały się nieprawidłowości czy nawet zgony dzieci, bo lekarz nie był w stanie w tym samym czasie opiekować się dzieckiem w stanie ciężkim na oddziale i przyjmować innych na oddziale ratunkowym – mówi prof. Jackowska.

Prof. Jackowska zamierza zaprosić do współpracy konsultanta w dziedzinie medycyny ratunkowej i wydać rekomendacje, których celem będzie podniesienie bezpieczeństwa zarówno pacjentów, jak i lekarzy pracujących na SOR. – Nie może być tak, że lekarze są nadmiernie obciążani obowiązkami, a potem obarczani odpowiedzialnością, że czegoś nie dopatrzyli – wyjaśnia.

Do góry