Edukacja

Instrukcja obsługi pacjenta wielokulturowego

O opiece nad pacjentami pochodzącymi z różnych kultur z dr n. o zdr. Katarzyną B. Głodowską, kierowniczką Pracowni Historii Zawodów Medycznych w Katedrze Nauk Społecznych UM im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, rozmawia Irena Fober

Small fullsizerender 29 opt

dr n. o zdr. Katarzyna B. Głodowska

MT: Prowadzi pani dla studentów kierunków medycznych oraz pracowników ochrony zdrowia pilotażowy cykl wykładów „Transkulturowa opieka medyczna w obliczu narodzin i śmierci” poświęcony czterem środowiskom: żydom, muzułmanom, świadkom Jehowy i Romom. Skąd pomysł na takie zajęcia?


Dr Katarzyna B. Głodowska:
Gdy przygotowywaliśmy projekt, nie myśleliśmy w kontekście imigrantów i fali uchodźców w Europie. Przecież ludzie różnych kultur i tradycji religijnych od bardzo dawna żyją razem z nami, a mimo to, gdy trafiają do nas jako pacjenci, nie potrafimy zrozumieć, z jakimi wartościami przychodzą, nie wiemy, co jest dla nich ważne. Ich inność budzi emocje, zdziwienie i niezrozumienie. Nie tylko w gabinecie. Gdy taka osoba znajdzie się w sali z innymi pacjentami, zderzenie kultur może być znamienne. Dlatego chcemy studentów i kadrę medyczną na tę inność otworzyć. Od nowego roku akademickiego pilotażowy projekt zamieni się w naukowo-dydaktyczny dla studentów oraz pracowników ochrony zdrowia w Wielkopolsce. Zamierzamy opracować rekomendacje, jakie treści powinny się znaleźć w programach nauczania, gdyby inne uniwersytety medyczne chciały wprowadzić taki przedmiot.

Już w latach 50. XX wieku Madeleine M. Leininger, autorka modelu transkulturowego pielęgniarstwa, twierdziła, że opieka, jaką otrzymuje pacjent, powinna być jak najbardziej zbliżona do jego wartości kulturowych. Poszanowanie tradycji pozwala po prostu osiągnąć lepszy efekt terapeutyczny. Prowadzę zajęcia z filozofii i teorii opieki położniczej. Moje słuchaczki, studentki położnictwa przyjmują porody kobiet różnych kultur i okazuje się, jak niewiele wiedzą o ich zwyczajach.


MT: Właśnie podczas narodzin i śmierci – nawiązuję do tytułu pani zajęć – to, w co wierzymy i w jakiej kulturze wyrośliśmy, jest szczególnie ważne.


K.B.G.:
Jedna z moich studentek miała do czynienia z panią z Japonii, która rodziła w szpitalu w Poznaniu. Doszło do emocjonalnej wymiany zdań z polską pacjentką. Był czerwiec, w sali bardzo gorąco. Polka otwierała więc okno, Japonka natychmiast zamykała. Emocje, zważywszy na wysoki poziom hormonów po porodzie, były ogromne, co z pewnością nie pozostawało bez wpływu na dzieci. Na szczęście moja studentka, która miała zajęcia z modelu transkulturowego, poszukała informacji o tym, jak się rodzi w Japonii. I okazało się, że Japonka zamykała okno, ponieważ wierzyła, iż wewnątrz sali powinna być zachowana odpowiednia energia, a otwarte okno ją zaburzało. Dla nas abstrakcja, dla niej sprawa fundamentalna. Wystarczyło przenieść panie do różnych sal, żeby rozwiązać konflikt. Przykład ten pokazuje, jak ważna jest empatia, gotowość do otwartości i szybkiego reagowania. Tylko że w tym przypadku uczyliśmy się na pacjentce, tymczasem powinniśmy mieć wypracowane procedury i od razu być gotowi na różne sytuacje.


MT: Czy nie wystarczy po prostu dobry tłumacz?


K.B.G.:
Słowa nie wyjaśnią tego, co pacjent komunikuje w sposób niewerbalny. Poza tym w niektórych kulturach, np. Australii, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, skraca się dystans, mówi się bezpośrednio, w punkt, a asertywność jest w cenie. Inne kultury, zwłaszcza Wschodu, są kulturami wysokiego kontekstu, gdzie ważnym elementem jest dystans, relacje buduje się powoli, na zaufaniu. Ludzie często mówią naokoło. Z muzułmaninem można np. rozmawiać już po raz piąty tego samego dnia i za każdym razem należałoby zacząć od: „Co u ciebie słychać?”, ponieważ przejście od razu do sedna sprawy potraktowane zostanie jako nieuprzejmość. Japończyk z kolei nie powie wprost słowa „nie”, bo jest to nieładne, obraźliwe, dlatego nawet jeśli nie chce się zgodzić na procedurę medyczną, będzie używać wymijających określeń.

Dlatego marzy mi się, żeby powstał podręcznik w formie krótkich list kontrolnych, coś w rodzaju „instrukcji obsługi pacjenta wielokulturowego”. A jeśli ktoś będzie miał czas i ochotę, zawsze może sięgnąć po pozycję z szerszym kontekstem kulturowym, np. podręcznik, w takim właśnie ujęciu przygotowywany przez zespół prof. Elżbiety Krajewskiej-Kułak, którego jestem członkiem. Na razie podczas wykładów staramy się pokazać wszystko, co wiąże się z narodzinami, interesuje nas rytuał odejścia i śmierci, a także sprawy związane z dietą i przyjęciem pacjenta do szpitala. Druga część składa się najczęściej z warsztatów i spotkania z ekspertem.


MT: Zwłaszcza dzisiaj najwięcej emocji, a także przesądów wiąże się z pacjentem z kultury muzułmańskiej.


K.B.G.:
Wyobraźmy sobie wierzącego muzułmanina, który przeszedł poważną operację. Lekarka przychodzi do niego, pyta, jak się czuje, a on nie patrzy jej w oczy. Pani doktor może pomyśleć, że chory nie traktuje jej poważnie, bo nie wie, że brak kontaktu wzrokowego jest z jego strony przejawem szacunku. Następnie proponuje, że panie pielęgniarki przyjdą go umyć. I znów konsternacja, a wystarczyłoby wyjaśnić, że w szpitalu nie ma innego personelu, tylko damski.

Z kolei lekarz przyjmujący wierzącą muzułmankę musi pamiętać, żeby nie wyciągnąć ręki na powitanie, w tej kulturze kobieta bowiem nie podaje ręki obcemu mężczyźnie. Trzeba mieć świadomość, czym jest dla niej wstyd, skromność i honor, jak ważna jest ostrożność w obnażaniu ciała pacjentki, która zwyczajowo może rozebrać się tylko przed mężem. Jeśli muzułmankę musi zbadać lekarz mężczyzna, należy robić to zawsze w obecności innej osoby, najlepiej kogoś z rodziny. Trzeba szanować intymność, zresztą my również czujemy się niezręcznie, kiedy podczas badania ktoś wchodzi do gabinetu, nawet jeśli jest to pielęgniarka. Mimo iż porody rodzinne są coraz bardziej popularne, nie pytamy mężczyzny, czy chce być obecny podczas narodzin dziecka. Warto też wiedzieć, że muzułmanie nie mają chrztu, ponieważ w islamie nie istnieje pojęcie grzechu pierworodnego. Do ucha nowo narodzonego dziecka należy wyszeptać wezwanie do modlitwy oraz szahadę, wyznanie wiary. Wystarczy więc, jeśli przywołamy ojca, który czeka obok, albo poprosimy o to innego mężczyznę, a w nagłym przypadku może to zrobić nawet kobieta. Gdy umiera pacjent, można wezwać imama, pozwolić rodzinie umyć ciało i zawinąć je w całun.


MT: Problemem dla pacjenta jest również szpitalna dieta.


K.B.G.:
Teraz, kiedy szpitale planują posiłki i zamawiają catering, nic nie stoi na przeszkodzie, aby podczas przyjmowania zapytać w ankiecie o preferencje dotyczące żywienia. Pacjent, którzy wybierze np. posiłki bez wieprzowiny albo dietę wegetariańską, jest zadowolony, ponieważ uszanowano jego zwyczaje, a my też możemy mieć powód do satysfakcji, bo dzięki wyeliminowaniu dodatkowego źródła stresu proces zdrowienia może być szybszy.

Muzułmanin może nie chcieć przyjmować preparatów, w których składzie jest alkohol i żelatyna wieprzowa. Jeśli pacjent sam o to nie zapyta, nie dyskutujemy na ten temat, lecz jeśli wyrazi takie życzenie, powinniśmy być przygotowani, żeby zaproponować mu lek zastępczy. W niektórych krajach, np. w Australii, są dostępne listy takich specyfików.


MT: A czego nie wiemy o żyjących od tak dawna obok nas Romach?


K.B.G.:
Na przykład, że podobnie jak u muzułmanów, świat kobiet oddzielony jest od świata mężczyzn, Romki będą więc oczekiwać podczas badania wyłącznie żeńskiego personelu. Poród jest tabu, zaś rodząca kobieta jest nieczysta, dlatego mężczyzn nie należy zapraszać na salę porodową. Ojciec w obecności osób starszych nie weźmie swojego dziecka na ręce, bo tak nakazuje hierarchia. Zdarza się też, że w ciążę zachodzi bardzo młoda dziewczyna. Oczywiście istnieją procedury, trzeba ten fakt zgłosić, lecz personel nie powinien tego komentować.

Problemem mogą być też wizyty całej rodziny w szpitalu, dlatego nieraz trzeba wydać komunikat, że jesteśmy w stanie przyjąć najwyżej dwie-trzy osoby naraz. W społeczności romskiej wszyscy się wszystkimi opiekują i każdy chce wiedzieć, jaki jest stan zdrowia kuzyna. I tym razem należy jasno powiedzieć, że zgodnie z polskim prawem takiej informacji możemy udzielić tylko osobie pisemnie upoważnionej przez pacjenta.


MT: Lekarz nie zawsze musi akceptować to, czego oczekuje od niego pacjent.


K.B.G.:
Nie muszę się ze wszystkim zgadzać i jeżeli coś jest niezgodne z moim sumieniem, mogę zastosować klauzulę sumienia. Muszę jednak wiedzieć, dlaczego pacjent oczekuje określonego postępowania, ponieważ wiedza daje argumenty do dyskusji. Jeżeli pacjent zrozumie, że po stronie lekarza ma partnera, otworzy się. Ale jeżeli czuje, że jest ignorowany, bo to, co mówi, jest dla innych śmieszne, wycofa się i zamknie w sobie. W kulturze muzułmańskiej lewa ręka uchodzi za nieczystą i personel medyczny, nawet jeśli jest leworęczny, powinien pamiętać, żeby nie karmić pacjenta lewą ręką. Tak samo w lewą rękę nie zakłada się wenflonu, jeśli jednak z medycznego punktu widzenia w grę wchodzi tylko ta ręka, trzeba to pacjentowi wytłumaczyć i zrozumieć jego niezadowolenie czy dyskomfort.

Do góry