Opinie

Nie tylko program prokreacyjny

O specyfice położnictwa z prof. dr. hab. med. Krzysztofem Sodowskim, ordynatorem Oddziału Ginekologiczno-Położniczego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Tychach, rozmawia Wojciech Skowroński

Small prof sodowski medical  opt

prof. dr hab. med. Krzysztof Sodowski

MT: Powołano zespół, który ma opracować Narodowy Program Prokreacyjny, a pana powołano do udziału w jego pracach. Na czym ma polegać to nowe spojrzenie?


Prof. Krzysztof Sodowski:
Chcemy doprowadzić do tego, by pary mające problem z płodnością zyskały większy dostęp do poradnictwa medycznego w tym zakresie. Należy umożliwić im szybki dostęp do nowoczesnej diagnostyki, nie tylko do tych najdroższych procedur medycznych. Rozmawiamy o tym, by w każdym województwie funkcjonował specjalny ośrodek, w którym para byłaby objęta pełną diagnostyką. Problem dotyczy około miliona par, które do tej pory miały ten dostęp zawężony. Narodowy program ma być wdrażany w dwóch etapach. Pierwszy obejmie kampanię edukacyjną na temat współczesnych problemów z niepłodnością, metod jej zapobiegania i leczenia. Kampania ma być skierowana nie tylko do kobiet, ale także ich partnerów, którzy niejednokrotnie bagatelizują swoje problemy zdrowotne uniemożliwiające posiadanie potomstwa. Drugi etap ma ruszyć w połowie roku, tuż przed wygaszeniem programu dofinansowania in vitro. Tu ogromny nacisk ma być położony właśnie na poradnictwo medyczne, diagnozowanie przyczyn niepłodności czy zachowawcze leczenie farmakologiczne. Dopiero po ich wykorzystaniu ustawa przewidywać ma możliwość zastosowania in vitro.


MT: Sądzi pan, że przyniesie to skutek?


K.S.:
Widzę duże znaczenie edukacji. Ogromnym zainteresowaniem cieszą się spotkania, warsztaty i konferencje dla kobiet w ciąży, coraz częściej chcą też uczestniczyć w nich ich partnerzy. Cykl takich spotkań rozpocząłem już w województwie śląskim, teraz czas na takie spotkania dla par, które planują zostanie rodzicami.


MT: Organizowanie spotkań, edukacja to jedna sprawa, a zaplecze medyczne to druga.


K.S.:
Uważam, że położnictwo powinno być wyłączone ze struktur szpitali, bo inaczej zarządza się tego typu oddziałem. Chcąc stworzyć rodzącym komfortowe warunki i objąć je całościową opieką wykwalifikowanego zespołu medycznego, należy na ten problem spojrzeć szerzej. Niestety w dalszym ciągu większość państwowych oddziałów położniczych odstaje od standardów zachodnich. W Polsce rocznie rodzi się ok. 380 tys. dzieci i wszystkie kobiety powinny mieć zapewnione takie same wysokie standardy. Powinny też czuć się bezpiecznie, bo trauma związana z pierwszym porodem może wpływać na niechęć rodzenia następnych dzieci. Ciężarną winien się zaopiekować specjalistyczny zespół, w którego skład wchodzą: perinatolog, anestezjolog, neonatolog, bardzo często psycholog i oczywiście położna, której rola jest ogromna, czasem niestety niedoceniana. Zespół taki musi być zarządzany w jednorodny, przejrzysty sposób.


MT: Do tego modelu jeszcze długa droga…


K.S.:
W dalszym ciągu niestety polskie porodówki nie są wyposażone w dobry sprzęt, w wielu brakuje odpowiedniej aparatury diagnostycznej. Od dawna podkreślam potrzebę zmian procedur medycznych w położnictwie, konieczność wyższej wyceny porodów, bo za takie pieniądze, jakie są przyznawane obecnie, nie można zapewnić kobietom rodzącym odpowiednich warunków i zabezpieczenia przez zespół medyczny. To również uniemożliwia prowadzenie porodu w analgezji porodowej, która powinna być standardem w polskich szpitalach. Uważam, że trzeba koniecznie zwiększyć nakłady na wszystkie oddziały położnicze, bo obecna sytuacja jest zdecydowanie na korzyść porodówek prywatnych. Poza tym jestem przekonany, że oddziały, które mają poniżej 500 porodów rocznie, gdzie nie ma odpowiedniej fachowej siły, są niedofinasowane, powinny zostać zamknięte.

Do góry