Piotr Merks dostał 1 mln zł z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju na to, by wprowadzić na rynek lekolepki. To proste, kolorowe, intuicyjne etykiety, które nalepione na leki będą ułatwiały pacjentom między innymi dawkowanie. Powstały 33 piktogramy, na bazie których są tworzone lekolepki. Mają informować nie tylko o dawkowaniu danego leku, ale także o łączeniu bądź przeciwwskazaniach do łączenia go z pokarmami i porach jego przyjmowania.

Piotr Merks dziesięć lat spędził w Wielkiej Brytanii, jest członkiem Królewskiego Stowarzyszenia Farmaceutycznego. Dwa lata temu na stałe osiadł w Bydgoszczy, jest doktorantem na Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy.

I właśnie w Bydgoszczy dopracowuje swój wynalazek, jakim są lekolepki. Na pomysł ich stworzenia wpadł banalnie – podczas rodzinnej uroczystości. – Rozmawialiśmy o tym, jak nieczytelne i trudne do zrozumienia dla pacjentów bardzo często są ulotki dołączane do lekarstw – opowiada. – Przeprowadziłem też badania, z których wynika, że ok. 50 proc. pacjentów gubi kartki z zaleceniami lekarza dotyczącymi przyjmowania leków, a ok. 20 proc. szybko je zapomina. To wszystko sprawiło, że trzeba było jakoś ten problem rozwiązać. Tym bardziej że nieprawidłowe dawkowanie leków prowadzi do powikłań, tym samym podnosząc koszty leczenia – zaznacza.

Zainteresowały go rozwiązania stosowane w innych krajach. – W Finlandii na przykład używa się kolorowych strzykawek – każdy kolor oznacza inną dawkę leku – tłumaczy. – Ten i kilka innych przykładów posłużyły mi za inspirację i tak ostatecznie powstała koncepcja lekolepek.

Czy mają szansę przyjąć się w Polsce? – Szczególnie lekolepki chwalą sobie osoby starsze, powyżej 65. r.ż. – opowiada. I dodaje: – Pracujemy nad stworzeniem specjalnego systemu komputerowego, który pozwalałby przygotowywać takie nalepki w aptekach oraz wszędzie tam, gdzie wydawane lub sprzedawane są leki.