ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Prawo
Słuszny lęk przed pacjentem nieubezpieczonym
Żaneta Semprich
Przepis wydawał się klarowny, wręcz oczywisty. Wynika z niego, że prawo do świadczeń opieki zdrowotnej pacjenta nieubezpieczonego potwierdza decyzja wójta (burmistrza, prezydenta) gminy właściwej ze względu na miejsce jego zamieszkania. Tak stanowi art. 54 ust. 1 ustawy z 27 sierpnia 2004 roku o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych (Dz.U. z 2015 roku, poz. 581, dalej: ustawa o świadczeniach). Potwierdzenie to jest formalnością niezbędną do uruchomienia zwrotu kosztów temu, kto udzielił pomocy medycznej.
A jednak ten prosty artykuł stał się przyczyną licznych sporów. Prowadziły je między sobą różne organa jednostek samorządu terytorialnego. Za każdym razem chodziło o tzw. spór negatywny. Organy te po kolei uznawały się za niewłaściwe do załatwienia sprawy i w końcu trafiały one na wokandę Naczelnego Sądu Administracyjnego, który na posiedzeniu niejawnym wskazywał organ właściwy. Przegląd wydanych orzeczeń dowodzi, jak często nawet niekoniecznie zawiłe okoliczności powodowały, że przepisu nie można było zastosować.
Omawiamy trzy z nich, z konieczności anonimowo, bo tylko w takiej formie orzeczenia NSA są udostępniane opinii publicznej.
1. Ani wójt, ani prezydent nie chcą potwierdzić prawa do świadczeń
Orzeczenie z 30 czerwca tego roku (I OW 58/16) w sprawie nieubezpieczonego D.B. Pacjenta tego zapewne już od dawna nie pamiętają lekarze Szpitala Miejskiego w R. Jednak zapomnieć o nim nie może dyrekcja tej placówki, a także osoby działające w imieniu wójta gminy K. oraz prezydenta miasta R. Ani wójt, ani prezydent nie czują się władni potwierdzić prawa D.B. do świadczeń, tak więc szpital ciągle nie dostał ani grosza za jego leczenie. Wszystko na to wskazuje, że jeszcze na zapłatę będzie musiał poczekać.
Z informacji, jaką uzyskała lecznica, D.B. miał mieszkać w R. Jednak władze miasta R. negują ten fakt. Utrzymują, że szpitalowi podano błędny adres, pod tym wskazanym mieszka tylko niejaka D.M., która nie zna miejsca pobytu D.B.
Sprawa trafiła do gminy K., gdzie pacjent był zameldowany. Pracownicy ośrodka pomocy społecznej przeprowadzili rozmowę z matką pacjenta. Oświadczyła, że syn od 10 lat nie mieszka na terenie gminy. Mieszka w R. z konkubiną, a do matki przyjeżdża sporadycznie. Z postępowania wynika, że kobieta mogła mówić prawdę. D.B. nie widnieje np. w deklaracji gospodarowania odpadami komunalnymi dla nieruchomości, w której jest zameldowany. Jako powód podano właśnie fakt zamieszkania w R.
W efekcie wójt uznał, że miejscem, w którym D.B. skoncentrował swoje sprawy życiowe, nie jest jego gmina, lecz miasto R. Nie zgodził się z tym prezydent R. Przecież z oświadczenia właścicielki mieszkania pod adresem wskazanym szpitalowi wynika, że pacjent nie przebywa tam. Wobec braku informacji o innym miejscu pobytu na terenie R. burmistrz umywa ręce.
Także NSA przyjął, że nie można ustalić miejsca zamieszkania D.B.
2. Pacjentka przywieziona prosto z ulicy
Do podobnego wniosku doszedł NSA, rozpatrując sprawę pacjentki o inicjałach A.M., przywiezioną do jednego z instytutów prosto z ulicy (postanowienie NSA z 23 października 2015 roku, sygn. akt I OW 114/15). Mimo braku ubezpieczenia udzielono jej pomocy medycznej. Kolejnym krokiem było wystąpienie do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Z. z wnioskiem o wydanie decyzji potwierdzającej prawo do świadczeń finansowanych ze środków publicznych.
GOPS w Z. ustalił jednak, że A.M. od kilku lat nie mieszka pod adresem wskazanym przez nią w lecznicy. Lokum to, rzeczywiście będące jej współwłasnością, jest wynajmowane innej rodzinie. Kobieta może natomiast przebywać w domu rodziców mieszkających w P. Sprawę przekazano więc do MOPS w P.
P. broniło się. Ustalono m.in., że A.M. we wszystkich wypełnianych kwestionariuszach i oświadczeniach jako swój adres zamieszkania podaje Z. Fakt zamieszkania w Z. potwierdza również informacja z Centrum Personalizacji Dokumentów MSW. Brak jest natomiast dowodów mogących wskazywać, że miejscem zamieszkania A.M. jest P. Matka pacjentki oświadczyła, że córka od 2012 roku nie mieszka w P. i od tego czasu nie ma z nią żadnego kontaktu i nie wie, gdzie aktualnie może przebywać.
Niewątpliwie A.M. niezgodnie z prawdą podaje różnym instytucjom prowadzącym jej sprawy, że zamieszkuje w Z. Niefrasobliwie podaje adres mieszkania stanowiącego współwłasność jej i jej byłego męża, choć od lat jest ono wynajmowane czteroosobowej rodzinie. Znamienny jest także inny fakt: A.M. w listopadzie 2011 roku złożyła wniosek o wydanie dowodu osobistego w Wydziale Spraw Obywatelskich Urzędu Miejskiego w P., czyli tam, gdzie mieszkają jej rodzice. Wyjaśniała wówczas, że praca w P. utrudnia jej złożenie wniosku w innym miejscu.
W sumie pewne jest jedynie, gdzie A.M. jest zameldowana oraz gdzie ma współwłasność mieszkania. Tyle że od kilku lat nie mieszka pod żadnym ze wskazanych adresów. Niewykluczone, że w ogóle nie ma stałego miejsca pobytu. Taka konkluzja wynika z uzasadnienia orzeczenia NSA.
3. Kontrowersyjne miejsce długotrwałego leczenia
Bywa jednak i tak, że miejsce, w którym przebywa zainteresowany, jest znane, a mimo to trudno zastosować wskazany na wstępie przepis. Świadczy o tym sprawa (sygn. akt I OW 59/16) rozstrzygnięta postanowieniem NSA z 15 lipca tego roku.
Wniosek o jej rozpatrzenie złożył kierownik MOPS w Garwolinie, działający z upoważnienia burmistrza tego miasta. Sprawę wszczął natomiast działający w tym mieście Krajowy Ośrodek Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym, w którym osadzani są po odbyciu całej kary najgroźniejsi przestępcy. To on zwrócił się do właściwego MOPS w S. o udzielenie H.Z. pomocy poprzez objęcie go składką na ubezpieczenie zdrowotne finansowane ze środków publicznych.
MOPS w S. uznał się za niewłaściwy w tej sprawie i wniosek ów wraz z wywiadem środowiskowym przekazał do MOPS w Garwolinie. Argumentował, że wprawdzie ostatnim miejscem zameldowania H.Z. jest S., jednak mieszka on w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Garwolinie, zatem sprawa powinna być tam załatwiona.
Garwoliński MOPS ocenił to inaczej. Przekonywał, że H.Z. zameldowany jest na pobyt stały w S., jednak jego pobyt w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w G. związany jest wyłącznie z leczeniem. Trudno uznać miejsce leczenia za miejsce zamieszkania.